Wyspa Lobos.
Kolejny raz przeniosę Was na gorącą, wulkaniczną wyspę, tyle, ze tym razem niedokładnie na nią a na maleńską wysepkę obok niej! Zaczynajmy 😉
Do tego miejsca wybrałam się wodną taksówką, wyprawa w obie strony kosztowała 15 euro. Cena była mniejsza niż te dla turystów, a ja byłam jedyną osobą na jej pokładzie, która nie mówiła po hiszpańsku! Nic nowego 😀 Dobrze, że była ze mną koleżanka z Madrytu. Lubię słuchać hiszpańskiego, brzmi jak piosenka. Na zawsze zapamiętam tą wycieczkę bo odbyła się w moje 29. urodziny! Pobudka o 6:00 po “imprezie pod palmami”, droga autobusem do Corraleyo, skąd odpływała łódka. Nie czułam się dobrze, ale na pokładzie odzyskałam energię! Byłam na morzu. Uwielbiam to uczucie. Dookoła Ciebie jest tylko woda i odbiające się w jej tafli słońce. Woda jest tak przejrzysta, że widzisz morskie stworzenia przemierzające jej głębiny. Nie wiem jak Was, ale szum fal, widok oceanu, morza, jeziora czy rzeki działa na mnie uspakajająco i poprawia mi humor, szczególnie jeśli mogę zanurzyć się w wodzie.
Już, w taksówce wiedziałam, że mimo spalonej słońcem prawej ręki i około 30. stopniowego upału ten dzień będzie wyjątkowy.
Gdy dopłynęłam na wyspę zobaczyłam niemal pustynny krajobraz. Wyspa Lobos to rezerwat przyrody. Cała powierzchnia wyspy to zaledwie 4,60 km2, a najwyższe wzniesienie, wulkan Montaña de la Caldera ma 127 m. Na wyspie tej nie ma ani jednego drzewa, które dawałoby cień. Słońce nie zna tam litości, nie ma sposobności schronienia się przed nim.
Najpierw wybrałyśmy się na wulkan aby podziwiać wyspę z góry. Nie spieszyłam się, wiedziałam, że mamy dużo czasu aby eksplorować całą jej powierzchnię. Wyprawa na górę, średnim tempem trwa 20 min, wchodzi sie po kamienistych schodkach. Ze szczytu wulkanu rozpościerał się widok na Corraleyo, Lobos i Lanzarote. Widoczność była dobra, z takim widokiem zjadłam śniadanie i obserwowałam wyspę z góry, a morska toń miała niesamowity odcień.
Udałam się tutaj po wdrapaniu na wulkan aby szukać ukojenia w chłodnej, morskiej wodzie. Plaża z niemalże białym piaskiem, znajdująca się zaledwie 10 minut od mola. Mozna się na niej wyciszyć, jeśli nieco odejdzie się od ludzi. Nagość nikogo tutaj nie dziwi, a krystalicznie czysta woda zachęca do nurkowania. Dodatkowo za nami zobaczyć możemy wulkan!
Ta plaża zrobiła na mnie o wiele większe wrażenie niż La Concha. Jednak, w tym wypadku myślę, że lepiej od razu przejść do zdjęć bo słowa nie oddadzą tego niesamowitego widoku!
Nieco dalej była też mała zatoczka. Woda tutaj nie miała już tak NIEZWYKŁEGO odcienia jak na pomoście, ale wciąż zachwycała.
Po niemal całym dniu spedzonym na wyspie byłyśmy szczęśliwe, że możemy wracać. Długi pobyt na słońcu męczy.
W Corralejo przeszłyśmy się brzegiem plaży, podziwiały palmy po czym wróciłyśmy do domu. Dzień pełen wrażeń i najlepsze urodziny jakie miałam ! 🙂
Jeśli będziecie na Fuerteventura to KONIECZNIE odwiedźcie wyspę Lobos!