Położony, w zachodniej części Islandii, na terenie “wielorybiego fiordu”, na niewielkiej rzece Botnsá, która wypływa z jeziora Hvalvatn. Przyznam z dumą, że dotarłam zarówno do wodospadu jak i do jeziora 🙂
Do 2007 roku, Glymur był najwyższym wodospadem w Islandii. Później banda naukowców odkryła Morsárfoss, który jest wyższy o jakieś 39 m. Nie wiem jednak czy wielu mieszkańców Islandii uznaje nowe odkrycie. Pytałam kilkunastu islandczyków i wszyscy, zgodnie na pytanie o najwyższy wodospad odpowiadali- Glymur. Przyznaję szczerze, do momentu zbierania informacji do tego posta również uważałam, że najwyższy jest, właśnie wodospad Glymur.
Prawda jest taka, że Glymur cieszy się dużo większą popularnością niż Morsárfoss.
Pewnego dnia, rybacy z Hvalfjordur wyruszyli na wyprawę by wykraść jaja Alki olbrzymiej. Ptak ten gnieździł się na Geirfuglasker, jednej z wulkanicznych wysepek u brzegów półwyspu Reykjaness, niedaleko wyspy Eldey. Nie da się ukryć, że takie wyprawy były niebezpieczne, ze względu na zmienną, islandzką pogodę, a jak dobrze wiecie, wyspa ma surowy klimat. Podczas wyprawy, jeden z nich zaginął, przez załamanie pogody. Mimo poszukiwań, nie udało się odnaleźć mężczyzny. Jego towarzysze powrócili do domów na półwyspie Reykjaness.
Po roku, rybacy, wrócili w to samo miejsce aby zdobyć jaja alk. Kiedy zbliżali się do skalistych brzegów Geirfuglasker, zauważyli utraconego kompana machającego do nich na powitanie. Powrócił z nimi, ale nie wdawał się w szczegóły jak udało mu się przeżyć. Po krótce opowiedział o tym, jak uratowały go elfy, dając mu schronienie. Mężczyzna powrócił do domu w Reykjaness.
Pewnej niedzieli, w kościele, w Hvalsnes (półwysep wielorybów) odbywała się msza. Przed drzwiami kościoła znaleziono dziecko, przykryte kocykiem, z materiałów jakich mieszkańcy nie znali. Żeby nie było tak łatwo, tutaj pojawiają się dwie wersje historii. Ja pozostanę wierna, tej opowiedzianej mi przez jednego z mieszkańców “wielorybiego fiordu” (zresztą, ta bardziej mi się podoba).
Przy dziecku, znajdował się list, o tym, że ten kto jest ojcem dziecka, będzie o tym wiedział .Mężczyzna ten ma dotrzymać obietnicy, którą zawarł. Ludzie, szybko zorientowali się kto jest ojcem dziecka, od razu powiązali je ze znalezionym rybakiem. Niestety, mężczyzna nie przyznał się do bycia ojcem, co więcej, wyparł się ojcostwa.
W Kościele pojawiła się przepiękna kobieta, o niebanalnej urodzie, rzuciła na mężczyznę klątwę.
Nasz nieodpowiedzialny rybak zamienił się w ogromnego wieloryba, w momencie przemiany, miał na głowie czerwoną czapkę, więc jego głowa była tego właśnie koloru. Według zaklęcia miał przez wiecznośc zatapiać statki- była to zemsta n ludzkiej rasie.
Wieloryb doczekał się swojej nazwy – Rauðhöfði (czerwona głowa) był postrachem zatoki Faxaflói i jej fiordów. Zatopił wiele statków, a ludzie zaczęli na niego polować, schował się więc w fiordzie między Reykjavikiem a Akranes, który obecnie nosi nazwę Hvalfjörður (wielorybi fiord). Wśród ludzi, których pozbawił życia, było dwóch synów starego, niewidomego pastora.
Kaznodzieja poprosił swoją córkę by zaprowadziła go na brzeg fiordu. Zanurzył laskę w wodzie i zapytał córki jaka jest woda, odparła mu, że gładka Po chwili zapytał ponownie, na co ona znów odrzekała, że niczym lustro, ale widzi pod powierzchnią wielki cień.
Dzięki swym mocom, pastor zagonił dużego wieloryba, w górę fiordu i przez wpływającą doń rzekę. Zagnał go do wodospadu, który obecnie nosi nazwę Glymur. Dostał on ją przez wieloryba, gdyż zapędzony tam, tak wstrząsnął ziemią, że słychać było ogromny huk i ryk potwora. Glymur, oznacza ,,huczący/ryczący”. Pastor wypędził go aż do jeziora Hvalvatn (woda wielorybia). Tam Rauðhöfði zginął gdyż w jeziorze przy górze Hvalfell (góra wielorybia), według legendy znaleziono niespotykanych rozmiarów kości wieloryba.
Najpiękniejsza droga do wodospadu wiedzie z parkingu, przez daleko sięgające pola łubinów (w czerwcu i lipcu), jaskinię, kładkę na rzece, wschodni brzeg rzeki Botsna. Szlak jest bardziej wyczynowy niż pozostałe dwa po drugiej stronie rzeki, ale zjawiskowy. Na pozostałych dwóch widzimy wodospad z góry (czyli wcale), a tutaj przez połowę napawamy się jego pięknem. Dodatkowo mamy miejsca widokowe do postoju i nacieszenia oczu widokiem szybujących ptaków, spływającą wodą, otaczającą nas nasyconą zielenią 😉
Dobrze jest zrobić koło. Iść wschodnim brzegiem, spektakularną trasą i wracać zachodnią (przejść przez rzekę). Polecam przejście w skarpetkach, sprawdzone! Dużo lepiej i bezpieczniej 😉 Pamiętaj aby zabrać drugą parę na zmianę 😉
Jaskinia Þvottahellir (jaskinia prania). W niej kobiety z farmy Stora-Botni suszyły pranie, zrobione nad rzeką. Do farmy można dojść wybierając drogę w dół zaraz za bramką z parkingu, ale szczerze powiedziawszy nie wiem czy nadal jest opuszczona. Gdy wracałam z wodospadu Glymur opo 2:00 w nocy widziałam kłęby dymu unoszące się z komina, a może było to złudzenie optyczne?
Większość osób kończy swoją przygodę zdjęciem z wodospadem w tle. Warto jednak pójść dalej, brzegiem rzeki aż do jeziora. Około pierwszej w nocy nikogo tam nie było, jak i nad wodospadem. Trasa jest łatwa, a przede wszystkim ma płaski teren. Po drodze możemy zobaczyć uroczy wodospad Breiðifoss (“szeroki wodospad”).
Hvalfell, (852 m n.p.m.). Wygląda jak leżący wieloryb, stąd jej nazwa. Podobno można tam dojść, a okrężna trasa na szczyt to około 5 km, na pewno spróbuję następnym razem 😉 Góra powstała podczas wybuchu wulkanu pod lodowcem. Gdy się topił po północnej stronie powstało jezioro Hvalavatn.
Na parkingu w Botnsadalur zaczyna się szlak Leggjabrjótur, którym Islandczycy wędrowali na coroczne obrady swojego parlamentu ,w Þingvellir To około 15 km marszu, do pokonania. Kolejna trasa do sprawdzenia!
Pamiętajcie o sprawdzeniu ig @pannasarna 😉