Wiele razy pytano mnie jak zaczęła się moja przygoda z weganizmem. Myślę, że to czas aby wyznać jakie błędy popełniłam, czego nie rozumiem, nie pochwalam.
Moim pierwszym starciem ze smutną rzeczywistością było dzieciństwo. Gospodarstwo babci, “w sąsiedniej wsi”.
“Zaatakowało” mnie stado indyków, zaczęłam uciekać i wbiegłam do szopy, w której na metalowych hakach wisiał martwy już byk. Tata i wujek byli pochlapani krwią. Zaniemówili gdy mnie zobaczyli, pewnie zapomnieli zamknąć stodoły. Z byka ściekała krew, ja nie wiedziałam co mam zrobić, więc stwierdziłam, że zignoruję fakt martwego byka. Zanim zdążyłam poprosić o pomoc z indykami, zaczęli mówić abym natychmiast opuściła to miejsce. Wyjaśniłam im dlaczego się tam znalazłam, przepędzili indyki i mogłam wyjść. Widok, który zastałam w stodole został ze mną do dziś. Pamiętam nawet umaszczenie tego byka, stronę w którą miał przechyloną głowę.
Szesnaście lat. Chłopak anarchista. Często siedziałam u niego na “budowie”, z moją ex przyjaciółką. Oglądałyśmy punkrockowe filmiki na youtube z punkrockową muzyka i pokazanym mordowaniem zwierząt- głównie koni w hodowlach przemysłowych. W mojej pamięci szczególnie zapisał się obraz konia, który zostaje wpędzony do małego metalowego pomieszczania i jakiś burak bijący go metalowym narzędziem. Koń był przerażony, jego ciało przeszywały dreszcze, próbował uciec, ale było to niemożliwe.
Około dwadzieścia pięć lat.
Zafascynował mnie fakt tego, że moja przyjaciółka przestała jeść mięso. Byłam wtedy osobą, których obecnie nie lubię. Nie rozumiałam dlaczego tak robi. W tamtych czasach mieszkałam w Katowicach. Co jakiś czas spotykałyśmy się z przyjaciółkami aby napić się kakao czy wina, zjeść coś dobrego i porozmawiać. Przyniosłam wtedy kurczaka w miodowej panierce. Przyjaciółka powiedziała “nie, nie jem mięsa”. Zaproponowałam jej to jeszcze dwa razy, ba! nawet się zaśmiałam. Uznałam to za jakąś głupią fanaberię, która niebawem się skończy. Nie kończyła się. Postępowała. Następnie przestała jeść ryby, zupy przyrządzane na kościach itd. Obecnie jest wegetarianką.
Zaczęłam interesować się tematem weganizmu, ale nie od razu. Bardziej, gdy znalazłam się na Islandii. Dlaczego ludzie nie jedzą mięsa? Czy to jest zdrowe? Jak tak można? Trafiłam na mnóstwo okrutnych filmików, zaczęłam czytać artykuły o zanieczyszczeniu planety o tym jak pozyskiwane są futra itd.
Trzy lata temu, z dnia na dzień przestałam spożywać mięso, owoce morza, ryby, nigdy nie zdarzył mi się “fuckup” w tym temacie. Stałam się wegetarianką, w Myvatn, na Islandii w 2018 roku.
W tamtym czasie dużo pracowałam, ćwiczyłam i przebywałam w nieprzyjaznym środowisku. Często byłam osłabiona. Po treningach przysypiałam na siedząco, niemal cały czas byłam ospała. Organizm został brutalnie potraktowany. Był przyzwyczajony do mięsa (jako mięso rozumiem też ryby i owoce morza) i nagle po 26 latach przestało mu być ono dostarczane.
Nie polecam tego rozwiązania 🙂 Cierpliwość i stopniowe ograniczanie spożycia mięsa to najlepsza droga do zdrowego wegetarianizmu i nie spowodowania skutków ubocznych.
Przeprowadziłam sie do Husaviku, przypadkiem natknęłam się na filmik o przemyśle mlecznym.
Zgadnij co zrobiłam?
Z dnia na dzień stałam się weganką i postanowiłam, że napiszę książkę, w której opiszę jak traktowane są zwierzęta w hodowli przemysłowej. Z weganizmem zdarzały mi się “fackupy”, ze słodyczami. Około osiem, wszystkie, w “innym” stanie.
Pochodzę z małej wsi(większej niż niemal wszystkie miasteczka w Islandii :P), w południowej Polsce. Cała moja rodzina spożywa mięso, nabiał. Dziadkowie mają/mieli gospodarstwa, do tej pory posiadają kury. Możesz się więc domyślić, że nie byli oni zbyt zadowoleni moim wyborem. Śmiali się, żartowali, próbowali podważyć całą idee. Jednak od rodziny – która zdążyła przyzwyczaić się do moich “dziwactw”, a których wypowiedzi przeważnie ignorowałam bo wiedziałam, że nie ma sensu wchodzić w zbędne dyskusje, gorsi byli niektórzy znajomi, których ignorancja i zachowanie zdziwiło mnie. Było na gorszym poziomie niż początkowe reakcje w mojej rodzinie, a przecież dzieliło ich 20-50 lat różnicy.
Gdy zaczęłam być wegetarianką, mocno walczyłam o swoje racje. Zupełnie jakbym nagle przebudziła się z głębokiego snu i stwierdziła, że muszę przekazać tą wiedzę ludziom aby też przejrzeli na oczy!
Śmiali się…. “Dobra ta trawa?”, “Ludzie zawsze byli mięsożercami”, “Ojej, bedne zwierzątka… to przecież normalne, od zawsze tak było”, “Co jesz? a nie mów.. pewnie jakieś gówno”.
Pierwszą niezwykle emocjonalną rozmowę, podczas której się zdenerwowałam (gniew i ja, w Islandii to była rzadkość), odbyłam w Myvatn w hotelu, w którym pracowałam. Wtedy też stwierdziłam, że to nie ma sensu bo gość, w ogóle nie słuchał moich argumentów.
Później gdy ktoś z głupkowatym usmieszkiem rozciągniętym na twarzy chciał wejść ze mną w dyskusję, co do której i tak miał swoje zdanie, nie wchodziłam z nim w polemikę. Ludzie NALEGALI, aby kontynuować temat, wyśmiewając się, atakując słownie, zaczęłam więc ignorować ich wypowiedzi. W środku jednak czułam ogień, który spalał mnie od środka. Zdarzało się, że gniew ze mnie wychodził, pytałam wtedy “Dobre te zwłoki?”, “Tak, taki z Ciebie myśliwy, że polujesz na martwe ciała, w markecie”.
Potem poznałam “wegetarian” jedzących ryby i owoce morza i śmiejących się z ludzi, którzy jedzą mięso… pomyślałam sobie, że to są jakieś żarty.Ah..wspomnijmy jeszcze o grupie turystów, którzy spożywali jedynie to co SAMO spadło z drzewa. Nie jedli również produktów pochodzenia zwierzęcego, ALE pod osłoną nocy zamawiali do pokojów burgery z wołowiną.
Wtedy uznałam, że świat oszalał.
W Husaviku zostałam weganką, pisałam książkę. Czułam wewnętrzną moc aby pokazać ludziom jak to wszystko wygląda, jak funkcjonuje przemysłowy chów zwierząt.
Następnie zauważyłam, że ludziom bardzo zależało na tym aby przekonać mnie do jedzenia mięsa czy nabiału. Mimo że wiedzieli iż tego nie chcę.
Inni z kolei widząc jak w stanie upojenia spożywam batona z czekoladą mleczną, pierwszy raz od dwóch lat, nie omieszkali wypominać mi tego i gdy nie chciałam sosu do pizzy bo był z mlekiem mówić “przecież jadłaś czekoladę, co za różnica”. Później mówili o tym innym. OK. Nie było i nadal nie jest to sekretem. Nie mam problemu z mówieniem ludziom, że zdarzyły mi się fackupy ze słodyczami, w pewnych stanach. Było, minęło. Ludzie cieszą się,gdy popełniamy błędy, sami wtedy czują się lepiej. Pamiętam te gryzące od środka wyrzuty sumienia…ważne aby zrozumieć błąd i nie żyć na pokaz.
Stylem życia. To nie jest dieta… Wiele osób, w obecnych czasach staje się weganami bo planeta, lepsza sylwetka. Według mnie, w weganiźmie chodzi głównie o zwierzęta – to jest najważniejsze. Ich dobro, walka (ale nie kosztem zdrowia czy życia!) Na drugim miejscu jest planeta, a później cała reszta.
Obecnie bycie na diecie roślinnej jest modne. Top trend XXI wieku, wtedy się wyróżniamy “jestem lepszy, bo nie jem mięsa”.
Bzdura.
Rozumiem osoby jedzące mięso i te, które tego nie robią, nie rozumiem natomiast dlaczego ja nie śmieję się z osób, które jedzą mięso, ale one ze mnie tak.
Nie rozumiem też gównoburz i nienawiści na stronach dla wegan i wegetarian.
Bierzesz tabletki z żelatyną bo tylko to pomaga Ci na stawy lub na inne dolegliwości – JAK MOŻESZ, MORDUJESZ ZWIERZĘTA- hola, hola!
Zdrowie jest NAJWAŻNIEJSZE. Martwy lub chory, nie możesz pomóc zwierzętom. Istnieją osoby, które uwielbiają zwierzęta, czują ich ból, ale dieta wegańska TOTALNIE im nie służy. Pomagają więc w inny sposób. Samo OGRANICZANIE SPOŻYWANIA MIĘSA, wiele zmienia.
HIT! Kłótnie kto jest większym weganem, kto jest lepszym wegetarianem. Ostatnio “zabił” mnie post na jednej z takich grup. Mianowicie jedna z restauracji, serwujących jedynie wegetariańskie i wegańskie potrawy, wprowadziła produkty mięsne, pisząc, że wychodzą naprzeciw POTRZEBOM SWOICH GOŚCI.
Komentarze ludzi, jak to nie wspierać tej restauracji, bo przecież to obłuda, wstyd i hańba. Hm… czy aby na pewno?
Wydaje mi się, że jeżeli w grę wchodzi nakarmienie i utrzymanie rodziny, a osoby na diecie roślinnej, nie przychodzą do restauracji no to… cóż.
Chcesz to zmienić? Zamiast pisać takie posty idź do tej restauracji, namów znajomych aby stali się bywalcami, zobaczysz jak szybko mięso zniknie z menu.
Kiedyś obserwowałam te grupy, teraz tego nie robię bo to co się tam czasami dzieje napełnia mnie wstydem.
“Jak możesz dawać kotu mięso? Nie jesteś weganką!” – takie sytuacje zdarzają się tam często. Martwi mnie jednak fakt, że również osoby ZASTANAWIAJĄCE się nad dietą roślinną należą do tych grup, mogą zniechęcić się do takiego stylu życia.
Nie bądź świrem 😉 Na luzie! Przede wszystkim NIE ZACZYNAJ TAK JAK JA. Lepiej zrobić to stopniowo, od ograniczania mięsa, ryb… Krok po kroku, ze spokojem. Czasami jest też dobrze udać się do dietetyka, chociaż ja… nie do końca popieram to wyjście chyba, że ceny nie są kosmiczne. Zauważyłam sporą róźnicę cenową pomiędzy dietetykami układającymi dietę roślinną, a tymi “regularnymi”. Wiem, że ułożenie dobrze zbilansowanej diety roślinnej zabiera więcej czasu niż tej na bazie produktów pochodzenia zwierzęcego, rozumiem, że ułożenie jej będzie droższe, ale czasami różnica cenowa “zwala z nóg”.
Nie jestem dietetykiem, myślałam o tym, ale liczenie, ważenie, nie jest dla mnie.Najprawdopodobniej oszalałabym, biorąc pod uwage fakt, że wiele godzin dziennie spędzam na laptopie pisząc :D. Jednak interesuję się witaminami i produktami roślinnymi. Dużo czytałam, w czasach gdy byłam osłabiona i zależało mi aby coś zmienić. Układanie diety NIE JEST ŁATWE. To WIELE GODZIN spędzonych przed ekranem laptopa. Konieczne jest planowanie posiłków, sprawdzanie ile jakich witamin mają, jak najlepiej je przyrządzić, z czym połączyć dane produkty aby zwiększyć przyswajalność.
Po dwóch latach na diecie wegańskiej miałam badania krwi. Laborantka zadzwoniła do mnie, pytając na jakiej diecie jestem bo wszystko jest tak perfekcyjne, że to NIE MOŻE być zwykła dieta. Tymi wynikami zniszczyłam wszelkie argumenty rodziny i znajomych czy jest to zdrowa dieta.
Obecnie nie dbam za bardzo o swoją dietę bo sporo pracuję (wiem, kiepska wymówka) i czuję tego konsekwncje. Senność, osłabienie. Jednak wiem, że jest to przejściowe, powoli wracam do zbilansowej diety, niestety posiłki nie są regularne.
Dobrze jest odczytawać komunikaty organizmu zanim będzie za późno.
Pamiętaj, dieta wegańska nie jest dla każdego. Istnieją pewne dolegliwości, które wykluczają jej stosowanie gdyż może zagrażać naszemu zdrowiu. Dieta na bazie produktów pochodzenia zwierzęcego również może nie być dla każdego. Dla mnie nie była dobra. Moje samopoczucie, energia poprawiły się po przejściu na weganizm.
Kochani, jeśli chcecie o coś zapytać, podzielić się przemyśleniami, piszcie w komentarzach. Serdecznie zapraszam na mój fanpage, gdzie możecie zobaczyć dużo więcej! Instagram, który raczkuje, ale nie traćmy optymizmu!
Ogółem nie napisałam tutaj nawet połowy tego co zamierzałam, ale wydaje mi się, że to lepszy temat na inną inicjatywę 😉 Którą poznacie, w październiku 😉
Jaką?
Niech to pozostanie tajemnicą.
Jeśli macie ochotę, zapraszam również do przeczytania artykułu mojego autorstwa, o weganiźmie, na stronie Polki na Obczyźnie.