Gdy pierwszy raz przyjechałam do Husaviku, moim oczom ukazało się miasto jak ze snów; morze, a w tle ośnieżone, górskie szczyty. Nie wiało aż tak jak w Myvatn, muchy nie bzyczały dookoła jak szalone. Zobaczyłam port, statki, poszłam na Whale Watching, poczułam prawdziwą, nieokiełznaną wolność i spokój. Odkryłam, że morskie fale to coś co działa na mnie jak Xanax :D. Całkowicie odpręża, a w dodatku tak wiele pomysłów, na nowe historie pojawiło się w mojej głowie!