Dzisiaj coś nietypowego! Wywiad z artystką Anną Radacz, prosto z Islandii 🙂 Dla wszystkich tych, którzy chcą się dowiedzieć co siedzi w głowie osób parających się malarstwem, oraz tych zastanawiających się nad wykonaniem pierwszego kroku do spełnienia swoich celów.
Z Anią spotkałam się w restauracji Mama, w Reykjaviku.
To ciekawe miejsce, w którym prowadzone są medytacje, zajęcia jogi, granie na bębnach. W tym miejscu, z duszą zorganizowana została wystawa Anny, “Other Worlds” (inne światy), która trwa do 15 sierpnia 2021 roku.
Usiadłyśmy na zewnątrz na małym balkonie, delektując się smakiem kawy. Docierały do nas odgłosy z ulicy oraz dźwięk grania na bębnach.
Może na początek powiesz mi kilka słów o sobie? Jak znalazłaś się na Islandii i co Cię tutaj sprowadziło?
Kilka lat temu znajomy wysłał mi zdjęcia z Islandii i od razu zakochałam się w tym miejscu, wiedziałam, że chcę się tam znaleźć. Najpierw musiałam przekonać do wyjazdu mojego partnera, dzięki cierpliwości i nieugiętości dopięłam swego! Wspólnie podjęliśmy decyzję, że chcemy spróbować. Wyjechaliśmy na rok do pracy do Holandii, aby zdobyć fundusze umożliwiające nam przeprowadzkę do Islandii.
Obecnie mieszkamy ponad dwa lata w Reykjaviku i jesteśmy tu bardzo szczęśliwi.
Porównując Islandię do Holandii, bardziej podoba Ci się wyspa?
Absolutnie. Do Holandii pojechaliśmy wyłącznie w celach zarobkowych. Pracę znaleźliśmy przez jedną z agencji pracy. Pracowaliśmy w złych warunkach, byliśmy źle traktowani, mieszkaliśmy z dwudziestoma ludźmi na jednym mieszkaniu pracowniczym. Holandia nigdy nie była naszym celem. Jedynie sposobem, dzięki któremu możemy dostać się na Islandię.
Marzenie się ziściło, zamieszkaliście w stolicy Islandii, Reykjaviku, w którym to obecnie, w restauracji Mama trwa Twoja wystawa zatytułowana “AÐRIR HEIMAR/ OTHER WORLDS”. Co tak w ogóle oznacza tytuł wystawy? Jak możesz to wytłumaczyć?
Inne światy. Co jeśli żyjemy w wieloświecie, a cały nasz wszechświat jest jedynie maleńką częścią większej struktury? Możemy nigdy się tego nie dowiedzieć, a nawet jeśli udowodnimy naukowo ideę nieskończonej ilości wszechświatów, mogą być one nieosiągalne. Zawsze jednak możemy podróżować do wewnątrz. Każdy z nas jest jak cały wszechświat z naszymi myślami i uczuciami oraz sposobem, w jaki postrzegamy to, co nas otacza. I są inne światy – zrodzone w naszej wyobraźni i odkrywane w snach. Wystawa ta to spacer przez kolory mojej duszy.
Wow! Pierwsza próba, od razu zakończona powodzeniem. Czym inspirowałaś się w swoich pracach, które tutaj wystawiłaś?
Większość pomysłów na obrazy przychodzi do mnie przez wizje, które nieoczekiwanie pojawiają się w mojej głowie. Wtedy od razu zaczynam nad nimi pracę albo wykonuję szkic i zostawiam “na później’’. Niektóre pomysły pojawiają się we śnie, a czasami po prostu wylewam z siebie kolory.
Niesamowite, że pomysły pojawiają się u Ciebie tak nagle. Czy możesz powiedzieć, który z obrazów, znajdujących się w Twojej galerii wyśnił Ci się?
Tak, “Harmony”, ten czerwono-niebieski obraz (zdjęcie pod tekstem). We śnie płynęłam przez nieskończone morze w stronę horyzontu, obok mnie płynął mój partner. Niebo podzielone było na dwie części; po jednej stronie niebieskie jak w słoneczny dzień, a po drugiej czerwone, jak po zachodzie słońca. Obraz jest dla mnie symbolem, że mimo tego, iż z partnerem jesteśmy absolutnie różni, możemy nadal tworzyć razem coś pięknego, płynąć w jednym kierunku, ucząc się od siebie po drodze i rozwijając.
Zdradzisz nam jak doszło do wystawy?
Odkąd mieszkam w RKV, wszyscy znajomi, którzy widzieli moje prace, pytali mnie, jak to jest możliwe, że nie ma ich na żadnej wystawie. Zaczęłam się nad tym zastanawiać. Nie czułam się przygotowana na tak poważny krok, uważałam, że muszę stworzyć więcej obrazów, aby zorganizować wystawę. Dwa lata trwało, aż uwierzyłam w siebie na tyle, by stwierdzić, że jestem gotowa, po czym wysłałam maila do restauracji “Mama” z zapytaniem, czy mogłabym wystawić u nich moje prace, na co od razu się zgodzili. Wystarczyło wysłać jednego maila. Ogólnie, Islandia sprzyja artystom. Bardzo często jest tak, że wystarczy zapytać.
Jakie masz odczucia jeśli chodzi o to przedsięwzięcie, czy planujesz już kolejne?
Wystawa ta wiele mnie nauczyła. Nie zabrałam się za to najlepiej, teraz już wiem, jakie błędy popełniłam, co mogło być zorganizowane lepiej.
Tak, planuję kolejną. Tym razem całkiem inną. Podejście bardziej realistyczne aniżeli surrealistyczne i abstrakcyjne. Kolejna wystawa będzie z większą pompą, a przynajmniej taki mam plan.
Możesz powiedzieć nam coś więcej? Wiesz już gdzie będzie miała miejsce?
Nie mam jeszcze wybranego miejsca, ale chcę namalować coś związanego z naturą i Islandią. Chciałabym ją zorganizować na jesień lub zimę. Kupiłam płótna, mam już pomysł. Wymyśliłam nową technikę, zobaczymy, czy zadziała.
Tworzysz, malujesz, ale jak to wszystko się zaczęło?
Już będąc małym dzieckiem bardzo lubiłam rysować. Wszystkie ściany czy meble były pokreślone kredkami. W szkole podstawowej rysowałam ołówkiem, chodziłam na kółko plastyczne, następnie porzuciłam to zajęcie. W wieku 18 lat stworzyłam swój pierwszy i drugi obraz, a następnie połowę trzeciego obrazu. Tą ostatnią część porzuciłam na pięć lat, w ciągu których nie trzymałam w ręku pędzla.
Dlaczego porzuciłaś zajęcie, które uwielbiałaś?
Przez te lata, gdy w moim życiu nie działo się za dobrze, nie chciałam mieć nic wspólnego z malarstwem. Odrzucałam fakt, że mam talent, który można rozwijać. Nie chciałam robić tego czego oczekiwało ode mnie środowisko. Byłam trochę buntownicza 😉
Jaki rodzaj malarstwa najbardziej lubisz?
Abstrakcję i surrealizm, głównie w takich stylach maluję, chociaż realizm też jest w porządku. Jestem otwarta, nigdy nie uczyłam się malować, to wszystko to jest jeden wielki eksperyment, wymyślanie nowych rzeczy, obserwacja czy działają czy nie.
Najważniejsze w malowaniu dla mnie jest to, aby oddziaływać na innych. Jeśli ktoś patrzy na mój obraz i pojawiają się w nim emocje, myśli, które skłaniają go do refleksji to oznacza, że komunikacja działa i cel jest osiągnięty. Nigdy nie chciałam tworzyć obrazów , które będą tylko dekoracją, ale takie, które inspirują i oddziałują na ludzi.
Czy potrafisz powiedzieć ile czasu zajmuje Ci stworzenie jednego dzieła?
To zależy od stopnia trudności. Mam wiele obrazów, które tworzyłam przez kilka miesięcy czy tygodni, bo lubię pracochłonne obrazy
Artyści często czują na początku opory przed sprzedażą swoich dzieł. Czy Ty również tak miałaś?
Tak, przez długi czas rozdawałam swoje prace. Moim przyjaciołom, znajomym, rodzinie. Nie miałam w sobie tyle śmiałości i pewności siebie, aby oczekiwać za nie zapłaty. Czułam blokadę w przyjmowaniu od ludzi pieniędzy.
Zależy Ci na tym aby Twoje prace oddziaływały na innych. Jacy są Twoi ulubieni malarze, których prace “dotykają Cię”?
Beksiński i Minjae Lee. Minjae Lee to koreański artysta, który tworzy głównie portrety. Ma bardzo specyficzny styl. Łączy ze sobą wiele technik i narzędzi: cienkopisy, pisaki, kredki, farby itd. Wszystko jest surrealistyczne i graficzne.
Obraz, który malowałam przez pięć lat to reprodukcja jednej z jego prac. Gdy tworzyłam swoja stronę, chciałam umieścić tam ten obraz. Napisałam więc do niego maila z zapytaniem, czy mogę zamieścić ją na stronie, zgodził się. Było to czasochłonne dzieło, dlatego ukończenie go sprawiło mi dużą satysfakcję. Obraz ten wiele dla mnie znaczy, stał się symbolem, że potrafię, mogę doprowadzić coś do końca. Nie chcę malować tak jak artyści, których podziwiam, tylko eksplorować swój własny styl, tworzyć coś nowego.
Jeśli jesteśmy już przy tworzeniu nowych rzeczy. Wiem, że interesujesz się fotografią. Jak zaczęła się z nią Twoja przygoda?
Pięć lat temu za sprawą przypadku. Po nieutworzeniu się kierunku związanego ze sztuką chciałam zrobić sobie przerwę, nie uczyć się. Mój partner – Mikołaj przekonał mnie jednak, abym kontynuowała naukę. Wybrałam więc szkołę fotografii. W chwili kiedy się do niej zapisałam, nigdy nawet nie trzymałam w ręku lustrzanki. Mieliśmy tam zajęcia z fotografii analogowej, która mnie zachwyciła. W ostatnim czasie zainwestowaliśmy z partnerem w aparat cyfrowy.
Mówiąc o tym, wyglądasz na zafascynowaną. Czy masz plany związane z tym kreatywnym zajęciem?
Nie miałam nigdy zbyt wielu okazji by fotografować ludzi, ale mam masę pomysłów związanych z tym jak wkomponować ludzi w naturę. Islandzka natura zachwyca, ale najbardziej kręci mnie to, aby robić interesujące portrety.
Jak to jest z motywacją do tworzenia? Systematyczna praca czy porywy inspiracji?
Jestem absolutnie niesystematyczną osobą. Nie ma więc mowy, żebym była kreatywna systematycznie. Zresztą myślę, że z kreatywnością jest trudniej. Wiem, że są artyści, którzy malowali każdego dnia, konkretną liczbę godzin. Ja taka nie jestem. Być może pomogłoby mi to, ale nie jestem jeszcze w tym miejscu i tworzę wtedy gdy czuję chęć. Uważam, że sztuka wypływa wtedy z serca.
Wydajesz się być pozytywną osobą. Czy Twoja droga była łatwa ?
Myślę, że pozytywność jest cechą, która zawsze była we mnie. Jako dziecko zawsze byłam otwartą, pewną siebie osobą, która miała swój własny świat, uwielbiała fantazjować. Moją ulubioną zabawą była “Bajka” gdzie wymyślałam swoją rzeczywistość i odgrywałam w niej wszystkie role. Zawsze miałam bujną wyobraźnię, byłam też otwarta do poznawania nowych ludzi i niczego się nie bałam. Później zostałam stłamszona przez środowisko, w którym się wychowywałam. Jako nastolatka byłam samotna, w mrocznych miejscach. Jako młoda dorosła było podobnie. Przez wiele lat mojego życia zmagałam się sama z sobą. Nie lubiłam, a wręcz nienawidziłam siebie, byłam autodestrukcyjna, nie miałam za grosz poczucia własnej wartości, nie wierzyłam w siebie.
Teraz jest zupełnie inaczej. Była to długa, ciężka droga. Mnóstwo pracy włożonej w rozwój, wybaczenie przeszłości, ludziom, sobie. Wszystko to wiąże się z tym, że im bardziej ja jestem poukładana wewnętrznie, tym bardziej mogę być kreatywna i uzewnętrzniać się w sztuce.
Uważam, że nieważne w jakim miejscu zaczynamy, jacy wtedy jesteśmy, bo możemy osiągnąć wszystko. Ważne jest, aby słuchać samego siebie i ufać, podążać za swoimi pragnieniami, podszeptami duszy i słuchać intuicji.
Czy wiążesz swoją przyszłość z malarstwem? Widzisz się tam i chcesz aby to była Twoja przyszłość?
Moje serce rwie się, aby powiedzieć “tak”. Chciałabym żyć ze sztuki, z tworzenia czegoś kreatywnego. Na razie dopiero zaczynam, sprzedałam kilka obrazów, ale droga jest daleka. Jestem jednak pełna nadziei.
Co sprawia Ci większą przyjemność? Malarstwo czy fotografia
To trudne pytanie. Obie te rzeczy różnią się od siebie. Kiedy maluje jestem tylko ja i płótno, czasoprzestrzeń nie istnienie. Jestem bardzo emocjonalnie związana z tym, co tworzę, bo to jestem ja wylana na zewnątrz, na płótnie.
Fotografia analogowa wyzwala we mnie podobne uczucia, robisz zdjęcia, ale nie możesz ich zobaczyć. Ten rodzaj fotografii również w pewnym sensie zabiera mnie w inny wymiar.
Jednak jeśli miałabym wybrać, to powiedziałabym malarstwo.
Czy oprócz fotografii i malarstwa, masz jakieś inne zainteresowania i hobby?
Tak. Przede wszystkim szycie. Kupiłam sobie maszynę, przywiozłam do Islandii i uszyłam już dwie suknie. Szycie jest podobne do malarstwa i fotografii; kreatywne. Mogę stworzyć coś idealnego dla mnie, uzewnętrznić się.
Ile zajmuje uczycie takiej sukienki?
Ostatnią szyłam dwa dni, czyli około 15h godzin. Wcześniejszą cztery dni. Zależy od materiału, kroju oraz umiejętności. Robię swoje własne wykroje.
A jak to jest z gotowaniem? Lubisz to robić? Czy nie masz czasu na przyrządzanie posiłków gdyż to zbyt przyziemne zajęcie 😉
Lubię gotować i piec. Kuchnia roślinna, gdyż od półtorej roku jestem weganką.
Weganizm to często ciężka droga. Często potrzeba wielu lat aby być na to gotowym. Co Ciebie skłoniło aby przejść na “drugą stronę mocy”?
Zaczęło się około cztery lata temu. Miałam duże problemy ze zdrowiem, trawieniem. Czułam się źle po niemal każdym posiłku, byłam tym już zmęczona. Postanowiłam pójść inną drogą. Zaczęłam sporo czytać o diecie wegetariańskiej i wegańskiej. O tym, że pomaga leczyć stany zapalne w organizmie.
Minęło kilka lat zanim przeszłam na weganizm. Stopniowo eliminowałam produkty pochodzenia zwierzęcego. Zaczęłam od mięsa. Już wtedy poczułam się o wiele lepiej,. Najtrudniej było mi ze zrezygnowaniem z serów, produktów mlecznych. Ostateczną decyzje o przejściu na weganizm podjęłam, gdy upiekłam po raz pierwszy brownie z fasoli i odkryłam, że jest tak samo pyszne, jak to składające się z jajek i masła. Bardzo ważne stało się też dla mnie środowisko i przemysłowy chów zwierząt. Dopiero po przejściu na weganizm spojrzałam na zwierzęta jak na istoty, które odczuwają ból i wtedy otworzyły mi się oczy na to, jak bardzo nieludzkie jest to jak traktujemy zwierzęta i że nie chcę brać w tym udziału. Rozumiem też ludzi, którzy jeszcze nie są na tym etapie, a może nawet nigdy nie będą.
Artyści często są też perfekcjonistami, wszystko musi być idealne. Jak to jest z Tobą?
Staram się nie być perfekcjonistką, ale bywam. Linie w obrazach muszą być idealnie proste. Widzę też każdy najmniejszy błąd w moim obrazie. Staram się jednak nią nie być. Sami nie jesteśmy perfekcyjni, czemu więc nasze dzieła, nasze odzwierciedlenie, miałyby takie być?
I jeszcze na koniec: jaką masz radę dla ludzi, którzy wciąż czekają na wykonanie pierwszego kroku?
Nigdy nie będzie tak, że będziesz czuł się w stu procentach gotowy i pewny siebie. Nie ma po co na to czekać, lepiej działać teraz. Im prędzej zrobisz pierwszy krok, tym szybciej nadejdą kolejne.
Anno, dziękuję za wywiad, był dla mnie przyjemnością 😉
Koniecznie sprawdź stronę oraz fp Anny! A jeśli mieszkasz w Reykjaviku to biegnij do Mamy aby obejrzeć jej wystawę (trwa do 15.08.2021)