Hej,
Mam nadzieję, że jakoś tu trafiliście po tym jak zmieniłam stronę na której prowadzę blog. Niestety nie udało mi się przenieść tego tak jak zamierzałam czyt. z komentarzami, wyświetleniami itd. dlatego tak jakby zaczynam od nowa. Ta witryna podoba mi się dużo bardziej i tu już zostanę.
Na takim blogu aż chce się dodawać relacje z podróży więc zaczniemy od wschodu – tej magicznie zielonej krainy z wodospadami niemalże na każdym kroku.
Na wschód jechaliśmy z Myvatn drogą numer 914 przez góry zaraz obok oceanu.
Według google maps była to najszybsza droga aby dotrzeć do skansenu Bustarfell. Nie sprawdziłam jej (gdybym to zrobiła to zapewne nie zdecydowalibyśmy się na nią) z góry założyłam, że będzie to nasza kochana jedynka – nie była. Dzięki niezorganizowaniu mogliśmy jechać pierwszą niezwykle malowniczą trasą ; lekko ośnieżone góry, z jednej strony jałowa ziemia, z drugiej soczyście zielona trawa, majaczący w oddali spokojny ocean.
Mimo, że naszym pojazdem była mała kia z wypożyczalni i mimo, że “towarzyszami” naszej podróży było tylko duże samochody 4×4 to daliśmy radę ! Jeżeli dopiero zaczynacie swoją podróż po Islandii to gorąco zachęcam Was do wybrania tej trasy – jeśli już trochę zwiedziliście i niewiele islandzkich krajobrazów jest w stanie Was jeszcze mocno zachwycić to możecie ją ominąć – kolejna jest dużo lepsza 😉
Myśleliśmy, źe nic już nas tak nie zachwyci, ale mylilismy się! Nasz pierwszy zaplanowany przystanek był przy Skansanie Bustarfell na wschodzie.
Skansen ten to tradycyjna islandzka farma z XVIII wieku – położony u podnóża wysokiego klifu w dolinie rzeki Hofsa. Kiedyś tak islandczycy budowali swoje domy – nie mając dostatecznej ilości drewna wyspiarze wykorzystywali kamienie i torf. Dawało im to schronienie i cieplo w trudnych warunkach pogodowych. Busterfell było zamieszkałe do 1966 roku, później przejęło je Muzeum i do teraz możemy podziwiać dawne farmy. Podobno ludzie w skansenie ubierają się zgodnie z modą jaka panowała 100 lat temu, my widzieliśmy ludzi ubranych współcześnie, ale może po prostu trafiliśmy na zły dzień.
Jeżeli chcecie wejść do jednego z domków to musicie zapłacić około 900 koron- większość tego co znajduje się w domkach widać przez szyby. Tak domki wyglądają od frontu:
Jesteście spragnieni? Nie ma sprawy… Obok skansenu działa kawiarenka, w której mają ciasto własnego wyrobu (nie mrożone, z pudełek jak w dość sporej liczbie knajpek w Islandii). Dodatkowo chodzi tu u miejsce w jakim jest położona ta kawiarenka !
Możemy wybrać się również na wycieczkę z przewodnikiem do “kamienia elfki” – niestety nam nie udało się iść na tą wycieczkę – ale wszystko przed nami ! Wschód to wyjątkowe miejsce do którego chce się wracać 🙂
Kilka małych wodospadów płynie nieopodal skansenu – nas zauroczył szczególnie jeden z malutkim strumyczkiem z krystalicznie czystą wodą . Zrobiliśmy sobie tam odpoczynek -na północy było zimno (wtedy to jeszcze było dla nas zimno) 10 – 12 stopni celsjusza, a na wschodzie 24 stopnie ! Bez wiatru.
Pogoda jest bardzo ważna w Islandii. Wszyscy mówią – srogość, mgła, deszcz to ma swój urok. Nie dla mnie. Ok, ma to swój klimat, ale gdy jest słonecznie WSZYSTKO wygląda dużo lepiej – góry, wodospady, trawa, skały, zastygła lawa – możesz wszystko dokładnie zobaczyć z mgłą nie zobaczysz szczytu wysokiej góry czy wulkanu, nie zobaczysz nawet strumieni.
Teraz będę dodawać posty częściej. Wschód jak na razie odwiedziłam dwa razy i na pewno wrócę tam jeszcze nie raz! W kolejnym poście dodam relację z Borgarfjörður Eystri oraz Seyðisfjörður.
1 Comment
[…] Miniaturowy kościółek w środku. Tradycyjne islandzkie domki (zupełnie jak w Busteafell, pamiętacie? ) https://pannasarna.blog/2019/05/15/magia-wschodu-skansen-bustarfell/ […]