W końcu udało mi się ogarnąć zdjęcia 🙂 16/17/18 maja wybraliśmy się na wycieczkę- pierwszy raz ktoś nam towarzyszył i bardzo dobrze to wspominam 🙂 Są jeszcze miejsca na północy, w których nie byłam, ale to naprawiam 😉 W pierwszy dzień wycieczki, pogoda nam nie dopisywała, nie było pełnego słońca, odrobinę wiało i nie padało 🙂 Dalvik to jedna z większych miejscowości na północy Islandii. Miasto to utrzymuje się głównie z połowów ryb, ale z roku na rok zwiększa się również jego turystyczna wartość, oczywiście w tym roku nie będzie zbyt duża, dzięki COVID.
Pierwszy dzień przeznaczony był na wędrówkę. Zaparkowaliśmy samochód obok białego Kościoła w Dalviku, przynależy do niego spory parking.
Kawałek drogi dalej natrafiliśmy na drogowskazy, wskazujące kierunek naszej wędrówki.
Na początku wybraliśmy się w stronę pewnej doliny z rzeczką.
W tle widać ławkę, są one popularne na Islandii. Zwykle znajdują się w ładnych miejscach(czyt. na pustkowiach) lub przy drodze, z widokiem na fascynujące miejsca oczywiście, nie zawsze tak jest, ostatnia taka ławka, którą znaleźliśmy była przy drodze i nie było dookoła nic ciekawego i to było w niej niezwykłe 🙂 ). Na końcu drogi, przy ławce widać było kanion, ale mam jego lepsze zdjęcie z góry 🙂
Chcieliśmy wdrapać się na górę aby mieć dobry widok na cały Dalvik i udało nam się to.. Spacer był długi, ale warty swojego czasu 🙂 W górach nadal był śnieg, wiało i było zimno.
Z góry rozpościerał się piękny widok na panoramę Dalviku <3 Przypominał nam trochę Husavik.
Nasza wędrówka, razem z dość długim odpoczynkiem na napojenie się gorącą herbatą, i posileniem się trwała około trzy godziny.
Przemarzliśmy, więc wybraliśmy się na kawę i ciasto do kawiarni Gisli Eirikur Helgi Kaffihûs Bakkabrædra. Przed wejściem powitał nas rozbawiony niedźwiedź polarny. Nie widziałam jeszcze takiego misia, niedźwiedź to zbyt “twarde” określenie.
Przystanek, w tej kawiarni był dobrym wyborem gdyż wystrój był imponujący 🙂
Właścicielka była bardzo miła, opowiadała historie 🙂 Jeżeli będziecie kiedyś w Dalviku to zachęcam do odwiedzenia, nie pożałujecie 😉
Po zjedzeniu, ruszyliśmy do kolejnego punktu naszej wycieczki czyli piwnego spa, znajdującego się obok Dalviku, Öldugata 22, Árskógssandur.
Gdy tam byliśmy to spa było otwarte od 16-19 i wanny na zewnątrz(z ciepłą wodą, nie piwem) były jeszcze zamknięte przez covid.
Za wstęp zapłaciliśmy ok.21 tys koron (615 złotych), skorzystaliśmy z opcji wanny dla pary, która była trochę tańsza niż ta dla jednej osoby (w Islandii to normalne, wszystko opłaca się bardziej i jest tańsze gdy masz kogoś do pary). Przymierzalnia była mała i ciasna, ale nie było tak źle.
Dalej, w jednym z pokoi czekała na nas balia z ciepłym piwem i kurkiem do nalewania piwa samemu (ach, te nabyte, w Islandii umiejętności barmańskie, w końcu się przydały).
Spędziliśmy w kąpieli pół godziny, później udaliśmy się na górne piętro, na relaks, który trwał kolejne pół godziny.
Można było przykryć się kocem, odpocząć. Przeszkadzał hałas dochodzący z dołu, ale ogółem było świetnie! Po relaksie można było skorzystać z sauny lub kąpieli na zewnątrz, niestety, jak już wcześniej wspominałam, ta druga opcja nie była możliwa. Personel odradzał kąpieli po spa piwnym, podobno lepiej j nie zmywać piwa, to dobre dla skóry, ale zawsze można przyjechać wcześniej i wtedy posiedzieć w gorącej wodzie na zewnątrz.
W piwnym spa znajduje się też bar i restauracja. Akurat trafiliśmy na Happy Hour, więc nie mogliśmy nie skorzystać.
Na pewno jeszcze to powtórzę 🙂
Mam nadzieję, że post Wam się podobał. Zapraszam na instagram @adventuresofpannasarna i facebook o tej samej nazwie.
Kolejny post 3/5.05. Teraz ciągle pracuję więc posty będą pojawiać się nieco rzadziej, ale będą dłuższe 🙂 W czerwcu dodam pierwszy film 😉
1 Comment
Ten wpis robi wielkie wrażenie, swooją lekkością wprawia w osłupienie, Chciałbym tak Jak ty frazować piękne zdania przyjmij najszczersze gesty wielkiego uznania.