W ostatnim dniu Naszej przygody znaleźliśmy kilka pięknych miejsc, których nazw niestety tu nie podam, bo najzwyczajniej w świecie nie było nigdzie tabliczek :(. Jeśli będziecie kursować między Dalvikiem-Hofsos to na pewno je znajdziecie. Uwierzcie, rzucają się w oczy 😉
Miejsce poniżej było wyjątkowe piękne i zagadkowe. Z drogi głównej widać było dwie osoby stojące nad urwiskiem. Myśleliśmy więc, że będziemy mieć towarzystwo. Gdy podjechaliśmy na miejsce nie było tam ani samochodu, którym ta para mogła przyjechać ani ich, a żaden kształt nie przypominał dwóch osób. Generalnie to niczego takiego co byłoby wyższe niż trawa, nie było na tamtym brzegu, ale uznaliśmy- ok, złudzenie optyczne, mogło się zdarzyć. Jednak.. gdy wróciliśmy na drogę, te dwie postacie znowu, znajdowały się w tym samym miejscu, nieopodal siebie. Wyglądało to jak zakochani trzymający się za ręce nad urwiskiem. Nie znam historii tego miejsca, a szkoda… na pewno jest ciekawa. Być może będzie w “Szepty Kamieni. Historie z opuszczonej Islandii”, którą w końcu MUSZĘ sobie kupić!!! Podobno fascynująca książka, o tej drugiej stronie Islandii’ tajemniczej i mrocznej 😉
W pobliżu latarni stały również stare, zardzewiałe samochody i złom różnego rodzaju. W miejscu tym wiatr wiał jak szalony, nie przejmując się słońcem i ogólnym jego brakiem, co tam… ocean, klify to jego raj, ale to nie było wtedy tak ważne, liczył się cudowny widok z magiczną latarnią <3
Kolejne miejsce było tak samo piękne, ale w nieco innym klimacie. Zatrzymaliśmy się tam, bo dostrzegliśmy już jeden samochód, który zatrzymał się w tym miejscu, byliśmy zaciekawieni co też tam może się kryć. Okazało się, że tym samochodem przyjechali surferzy! Surfowali sobie po falach, w Islandii… zabawny był widok gdy wracali niosąc swoje deski, zmierzając w stronę samochodu, po nieroztopionym jeszcze śniegu 🙂 Z pewnością dodam niebawem filmik na fp <3
Później zeszliśmy w dół, nad ocean… <3
Kolejne dziwne znalezisko, spójrzcie na zęby tej bestii !!
Islandzki koń, najlepszy. Tak, na prawdę. Kiedyś Norwegowie sprowadzali na okrętach konie i towary. Niestety, koni nie mogło być zbyt wiele, pojedyńczo… Zabierali więc NAJLEPSZE konie.
Islandzkie konie, to wyjątkowe stworzenia. Są małe i wytrzymałe. W zimie są zwykle na zewnątrz, dzięki sierści, którą zmieniają na zimę mogą przetrwać mrozy, nie licząc tegorocznej zimy kiedy to na północy zmarzło około 80 koni- wszystko przez te gigantyczne sztormy, kiedy to właściciele nie mogli nawet wyjść z domu i zamknąć ich w stodołach.
Nocowaliśmy też w Saudarkrokur, w Puffin Palace – przystępna cena i ładne pokoje. Za miastem była dość rozległa plaża, na której szukaliśmy fok. Widzieliśmy dwie, ale szybko uciekły do wody, a później drażniły się z nami. Nie pomogło chowanie się, brak ruchu, foki tylko nas zwodziły zapewne mając z nas spory ubaw.
Świat jest pełen tajemnic i piękna… Zauważajcie te małe rzeczy, które Was otaczają. Zatrzymajcie się na chwilę… natura jest boska. Pamiętajcie o tym 🙂
Zapraszam na mój fp https://www.facebook.com/pannasarna.blog/ ! Dzięki polubieniu i/lub obserwowaniu będziecie na bieżąco z nowymi postami tutaj. Teraz kiedy pojawiają się nieregularnie, jest to dobre wyjście 🙂
Życzę Wam cudownego weekendu. Ja miałam mieć cztery dni wolne, ale miałam tylko jeden 😉 Sezon moi mili, sezon 😀