Hej,
Przepraszam, że znowu nawaliłam, ale przez ponad dwa tygodnie padał deszcz i kompletnie nic mi się nie chciało robić. Skrócił się też dzień co spowodowało moje obniżenie nastroju i musiałam zacząć dopracowywać wyprawę na zachód i moje styczniowe wakacje w Kenii plus myśleć o sylwestrze i październikowej wizycie w Polsce. Nie będę pisać, że to już się nie powtórzy bo niestety, ale różnie bywa. Coraz częściej myślę o założeniu profilu na facebooku z taką samą nazwą jak moje konto na instagramie @adventureofpannasarna, jednak warunkiem jest stanie się bardziej systematyczną w prowadzeniu bloga i instagrama, żeby to wszystko miało jakiś głębszy sens – postaram się!
Nie zanudzając już przechodzimy do opisu Krafli ; jego rozległa kaldera ma 10 m średnicy. Wulkan jest wciąż aktywny. W przeszłości naliczono tutaj 29 erupcji z czego dwie z nich wyjątkowo wpisały się w historię.
Wewnątrz zagłębienia Krafli mieści się jeden z najpopularniejszych kraterów Islandii zwany Viti; powstał podczas erupcji w XVIII wieku. Wewnątrz znajduje się jezioro o niezwykłej barwie. Najlepiej oglądać je gdy jest ładna pogoda i świeci słońce, ale jak wiadomo gdy jesteśmy turystami to nie mamy zbyt wielu okazji do takiej pogody (chyba, że mamy szczęście). My byliśmy tam 3-4 razy i za każdym razem pogoda nas nie rozpieszczała więc daliśmy sobie spokój 🙂 Pewnie kiedyś nam się to uda (gdy decyzja będzie spontaniczna).
W latach 70. XX wieku postanowiono wykorzystać energię Krafli i zbudowano tu wielką elektrownię . Wulkaniczny krajobraz i elektrownia tworzą interesujący obraz. Warto to zobaczyć!
Pamiętacie strefę Hverir z poprzedniego wpisu? Chcę Wam opisać kolejną atrakcję, która jest do niej podobna, ale według mnie spacer po niej jest bardziej przyjemny.
Leirhnjúkur – strefa i krater z magicznymi widokami i bulgoczącym błotem. Powstała w czasie Ogni Myvatn po to aby w trakcie Ogni Krafli stać się niebezpiecznie gorącym zapadliskiem.
Po Leirhnjúkur biegnie szlak z którego nie wolno nam zbaczać. Wszędzie dookoła jest wrzące błoto i kruchy grunt więc naprawdę nie radzę zbaczania z utartego szlaku po kilka “oryginalnych” zdjęć bo cena jaką przyjdzie nam zapłacić może być bardzo wysoka !
Z Leirhnjúkur mamy 13 kilometrowy szlak przez powstałe w XVIII wieku pole lawy, górę Hlidaefjall (771 m n.p.m) i dolinę rzeki Elda do Reykjahlid.
Trasa po Leirhnjúkur obfituje w różnorodne krajobrazy od “marsowej” natury po czarne, srogie skały.
Zachęcam Was do zwiedzania Myvatn ! Gzie indziej zobaczycie takie krajobrazy? Jeśli poczujecie głód to na pewno nie polecam Gamli w Myvatn – wszystko jest gotowe z butelek, płacicie za odmrożone rzeczy (niestety, to często normalne w Islandii jednak tam ceny są stanowczo zbyt wygórowane jak za rzeczy z tubki). Z czystym sumieniem mogę polecić Daddis Pizza (moim zdaniem to najlepsza pizza w całej Islandii, ale jest też niezwykle droga).Może dla niektórych z Was Vogafjos również będzie ciekawym miejscem (restauracja z krowami za szybą, podaje się tu mleczne shoty od świeżo wydojonych krów ) Mała, przyjazna i kosmicznie droga. Nie polecam veganom (mały wybór, jedzenie smakuje okropnie), a ceny są po prostu… żałosne 🙂 Jeśli chodzi o hotelowe restauracje i Vogafjos to polecam udać się tam w porze lunchu wtedy cena będzie mniejsza, a dostaniemy właściwie to samo, na kolacje zwykle manu i ceny również się zmieniają na naszą niekorzyść.
Życzę Wam miłego weekendu i wszystkiego co dobre!! Trzymajcie się, do przyszłego tygodnia.
1 Comment
[…] Tutaj możesz poczuć się jak w zupełnie innym świecie! Nie przesadzam. Obrazy jak z Marsa, bulgoczące błoto i ten klimat…jedynym utrudnieniem może być unoszący się wszędzie smród siarki, ale..da się przeżyć (najlepiej mieć katar). Więcej o tym miejscu możesz przeczytać tutaj https://pannasarna.blog/2019/07/25/skarby-polnocy-strefa-hverir-krater-hverfell/ oraz tutaj https://pannasarna.blog/2019/08/22/skarby-polnocy-krafla-i-leirhnjukur/ […]