W obecnym świecie samotność jest czymś głęboko skrywanym. Również osoby otoczone liczną grupą znajomych, te utrzymujące, że są szczęśliwe, odczuwają ją.
“Samotność to subiektywny, emocjonalny stan odczuwania izolacji społecznej i poczucia odcięcia od innych. Pojawia się i zanika, gdy zmienia się sytuacja życiowa. W przypadku samotności chronicznej jest doświadczana bez względu na okoliczności.
Samotność funkcjonuje w wymiarze temporalnym (czasowym): może być chroniczna, albo występować przejściowo, w chwilach zerwania więzi emocjonalnej (w warunkach straty bliskiej osoby). Człowiek może doświadczać krótkich, chwilowych stanów samotności, pomimo posiadania adekwatnych związków z innymi ludźmi. Jak pokazują obserwacje, w dużych aglomeracjach wzrost samotności powodują warunki wymuszające sztuczność i płytkość interakcji międzyludzkich, relacje interpersonalne stają się niepełne, kontakty powierzchowne, przypadkowe i urywane.”*
“Jeżeli samotność nie zostanie pokonana, narasta proces prowadzący do dezintegracji osobowości. Rosną społeczne bariery w postaci alienacji, wstydu, poczucia winy, braku zaufania. Niepowodzenie w próbach pokonania barier interpersonalnych powoduje wzmaganie się napięcia i trwałe podwyższenie poziomu lęku, co w konsekwencji prowadzi do coraz większej samotności. Uporczywość tego stanu może powodować samotność chroniczną. Trwałe poczucie osamotnienia wzmaga podatność na zaburzenia psychiczne i choroby psychosomatyczne.”**
Więcej TUTAJ
Z niektórymi ludźmi spędzamy jedynie czas na zabawie, dzielimy radości, ale nie smutki. Nie doświadczamy z nimi zbliżenia duchowego, czujemy się niezrozumiani. Pokazujemy, jedynie te jasne strony naszego życia, ukrywając te, w ciemniejszych barwach. Chodzimy do pubów; tańczymy, pijemy, nie martwiąc się o kolejny dzień bo życie jest jedno. Otaczamy się grupą ludzi, ale brak w niej tej jednej osoby, z którą moglibyśmy dzielić zarówno cienie jak i blaski naszego życia (niekoniecznie chodzi tu o partnera).
Nie mówię tutaj, że imprezy są złe albo, że wszystkie osoby, które uczestniczą w przyjęciach czują samotność. Wszystko jest dla ludzi, w rozsądnych ilościach. 😉 Częste imprezy, zakrapiane alkoholem, bądź innymi substancjami wygłuszają emocje, zajmują myśli, odbierają jasność umysłu. Byłeś kiedyś całkiem trzeźwy na imprezie? Ostatnimi czasy zdarzało mi się to często. Do niektórych barów niemalże codziennie przychodzą te same osoby. Wydają się być szczęśliwe, przychodzą z różnymi znajomymi, piją mocne alkohole, tańczą, bawią się, ale gdy zajrzysz głębiej w ich oczy widzisz wyzierający z nich smutek. Ludzie ubierają maski. Przyzwyczajają się do nich tak bardzo, że w końcu oszukują nawet samych siebie, wtedy już tylko w oczach możemy doszukać się prawdy.
Istoty ludzkie (nie wszystkie), nie kochają siebie, ale mimo tego trwają z drugą osobą w związku aby nie czuć samotności. W końcu gdy robimy coś razem, to nie robimy tego sami, a przecież robienie czegoś samemu jest przygnębiające. Niektóre osoby wstydzą się nawet jeść same, w restauracji, bo ktoś jeszcze pomyśli sobie, że nie mieliśmy z kim przyjść. Inni nie pójdą nigdzie bez paczki znajomych czy partnera.
Otaczając się wciąż ludźmi, nie mamy czasu na pobycie ze sobą, a w obecnych czasach pełnych masowych środków przekazu, sprzecznych komunikatów, zmieniającej się rzeczywistości, tak wielu zewnętrznych bodźców; czas ze sobą jest jedną z najważniejszych rzeczy. Na początku to może przerażać. Bo jak to tak można? Siedzieć w “samotności” i po prostu myśleć, medytować, bez telefonu? Część ludzkości nie potrafi spędzić z sobą nawet dziesięciu minut, bo boją się swoich myśli, chcą zapomnieć, wciąż otaczają się innymi.
Myvatn
Zobacz także: co można zobaczyć w Myvatn
Z barwnego, pełnego życia i ludzi Reykjaviku przyjechałam do miejsca, w którym nie ma nic więcej niż jeden budynek i niewielki, biały kościół.
Nieduży hotel, z jednej strony otoczony górami, z drugiej, z zachwycającym widokiem na morze i ośnieżone, górskie szczyty. Tak malownicze miejsce, jedynie godzinę drogi ze stolicy Islandii. Mimowolnie, przypomniałam sobie Myvatn, Reykjahlíð, w którym całe życie kręciło się wokół pracy. Niewielka grupka ludzi, którą widzisz codziennie. Pamiętam, brak samochodu, odcięcie od świata, szalejący wiatr, chmary(nie przesadzam) natarczywych much, które z zawziętością próbowały wlecieć do Twoich ust, uszu, nosa czy oczu.
Czułam się tam, jakbym cofnęła się w czasie, o kilka lat. Zamknięta, w małej społeczności, gdzie wszyscy wiedzą o sobie WSZYSTKO. Kto z kim śpi, czy obija się w pracy, kiedy pije, co robi w wolnym czasie. W tamtym czasie byłam tam z chłopakiem i koleżanką, którą poznałam, a później podróżowałam po Stanach. Nie potrafię sobie wyobrazić jakby to było być tam samej, bez grupy znajomych. Na palcach jednej ręki mogę policzyć osoby, które przyjechały tam, bez żadnych znajomości bądź nie porozumiewały się, w języku czeskim, co automatycznie dawało im przynależność do jednej z największych grup.
Pamiętam dziewczynę z Rumunii -zawsze uśmiechnięta, radosna – lubiła śpiewać. Miała swój własny świat (jak wielu z nas), widać było, że uwielbia w nim przebywać. Nie przejmowała się plotkami, chłonęła każdy dzień, spacery, naturę, taniec- ona celebrowała życie. Z nikim nie spędzała wiele czasu. Trzymała się na uboczu. Nie potrzebowała ludzi aby czuć się dobrze. Takie osoby z całą pewnością mogą przebywać, w miejscach jak Myvatn, a islandzka aura, nie sprawi, że zechcą uciec do domu. Takie otoczenie im sprzyja, nie narzekają bo celebrują ciszę, spokój i wsłuchiwanie się w szum wiatru. Nie czują się samotne bo nauczyły się żyć w zgodzie z sobą. Uwielbiają czas z sobą, bo są swoimi najlepszymi przyjaciółmi.
Zdjęcia z magicznego Myvatn
Nie mogłam doczekać się chwili, kiedy zacznę pracować, w nowym miejscu, w końcu natura, cisza, spokój no i jedna z trzech moich “wymarzonych” prac(na Islandii!), nocny recepcjonista. Świetna praca! Cisza, spokój, brak ludzi dookoła. Coś innego po bogatym życiu towarzyskim ( “pustym” portfelu) jakie prowadzę, w Reykjaviku.
Siedziałam słuchając zawodzącego wiatru i wracając pamięcią do chwil, w Myvatn, popadając w melancholię. Siedział ze mną chłopak, który miał mi pokazać wszystko w hotelu. Długo rozmawialiśmy. Opowiedział mi historię, jak spędził trzy miesiące, całkowicie sam w tymże hotelu, w zimie. Hotel był zamknięty, on pracował jedynie pięć czy dziesięć godzin tygodniowo, gdy przyjechali klienci. Moja wyobraźnia zaczęła pracować na zwiększonych obrotach. Wyobraziłam sobie siebie, siedzącą w ciemności, całymi tygodniami. Za oknami hulająca śnieżyca, świszczący wiatr, ciemne, mroczne niebo, czasami rozjaśniane przez zorzę polarną czy gwiazdy. Niemal poczułam depresyjny nastrój i samotność, a jednocześnie zachciałam znaleźć się tutaj w takiej chwili, całkiem sama.
Coco, mówił, że czasami przyjeżdżali do niego przyjaciele z Reykjaviku lub z innych części Islandii, ale wszyscy mieli prace na pełen etat a on właściwie nie pracował. Znajomi odwiedzali go na kilka dni w miesiącu, a potem znowu zostawał sam. Na szczęście właścicielka zostawiła mu samochód więc czasami gdzieś jeździł aby chociaż na chwilę zmienić otoczenie. Nie tylko on miał takie historie. Są one dość powszechne na Islandii.
Zdjęcia z okolicy wyjątkowego Hotelu Glymur
Lubię czas ze sobą. Nie jestem jeszcze na poziomie całkowitej miłości do swojej osoby, ale powoli zbliżam się do niego. Terapia znacząco przyspieszyła tą drogę. Teraz delektuję się ciszą, nocami, kiedy hotelowi goście już śpią i jestem tylko ja i moje myśli. Siedem takich dni, a po nich następuje siedem dni, w Reykjaviku. Dzięki pobycie w Myvatn, Husaviku i Reykjaviku wiem, że ciągłe przebywanie na odludziu czy w mieście nie wpływa na mnie dobrze. Teraz gdy mam dwie prace, znajomi pracują, a wycieczki stały się niemożliwe, to jest najlepszy układ jaki mogę mieć.
Dobrze jest pobyć samemu, porozmawiać z sobą, zapytać “czego potrzebuję?”, “czego chcę?”, “dlaczego akurat to jest dla mnie ważne?”. Zatrzymać się w tym pędzie życia i posłuchać swojego ciała, umysłu, czego ja tak naprawdę chcę?
Dzięki chwilom dla siebie, zaprzyjaźnieniem się ze sobą, unikniemy samotności, toksycznych związków i otaczania się nieodpowiednimi ludźmi. Możemy tylko zyskać! Nawet dziesięć minut dziennie, na początku wystarczy.
W dłużeszj perspektywie będziemy chcieli spędzać więcej czasu sami. Jeszcze nie tak dawno popadałam w skrajności, imprezowanie, ciągłe spędzanie czasu z ludźmi, a potem całkowita izolacja. Teraz wypośrodkowałam to (pomogła mi w tym nowa praca) i tak jest najlepiej. Dodatkowo żyjąc nocami, nikt do mnie nie dzwoni, nie pisze, wiadomości odbieram dopiero po 16:00/17:00 kiedy się budzę. Poniżej zdjęcie człowieka, który lubi swoją pracę (w końcu nie w gastro na Islandii!!!) 😉
Jeśli masz ochotę polecam automasaż twarzy, wykonywany co rano poprawia krążenie krwi i limfy! Jeśli Ci się spodobał i chcesz więcej inspiracji to zapraszam na fp mojej przyjaciółki, Martyny, Ananda.
Nie tylko nasz umysł i dusza są ważne, ale i ciało. Jeżeli dbamy, pielęgnejmy te sfery naszego życia, już wkrótce poczujemy różnicę.
A więc co Ty na to aby spędzić dziś trochę czasu ze sobą? A przed snem może balsamowanie ciała, połączone z krótkim automasażem? 😉 Jest tyle możliwości!
Więcej zdjęć i isnpiracji:
POLUB MNIE KONIECZNIE TUTAJ!
* Avigon, videoterapia
** Avigon, videoterapia Strona