Kolejnym punktem docelowym mojej wyprawy był Rzym, a raczej jego centrum, ze wszystkimi cudami starożytnej architektury! Jeśli chcesz zobaczyć pierwszy wpis, kliknij tutaj. W planie miałam zwiedzanie podziemi koloseum i bieg za atrakcjami aby zobaczyć jak najwięcej. Po raz kolejny jednak okazało się, że u mnie liczy się jakość, a nie ilość.
Moja gospodyni zawiozła mnie na przystanek autobusowy do Fiumicino skąd udałam się spóźnionym o ponad godzinę autobusem do centrum Rzymu. Dojazd trwał godzinę, bilet kupiłam tutaj.
Czyli znowu znalazłam się w miejscu docelowym dużo później niż zakładałam. Z autobusu pobiegłam na sesję zdjęciową na którą spontanicznie umówiłam się dzięki aplikacji airnb dzień wcześniej, oczywiście spóźniłam się na nią. Pierwszy raz zapłaciłam za zdjęcia, w takiej formie i szczerze powiedziawszy jestem z tego zadowolona. Zdjęcia na uliczkach Rzymu plus nowa, interesująca znajomość pozostaną ze mną na zawsze (chyba, że zepsuje mi się laptop). Jeśli odwiedzając Rzym będziecie mieli ochotę na sesję to zapraszam na @emgarro.
Na sesji byłam zestresowana jak diabli. Trzęsły mi się ręce, ogółem czułam się niezbyt komfortowo, ale zrobiłam to. Pod koniec czułam się już niemal normalnie!
Gdybym była rozsądna i niezwykle rozważna to wróciłabym ostatnim autobusem o godzinie 18:30, ale znalazłam inny środek transportu, droższy, ale… zobaczyć Rzym nocą? Niepowtarzalne.
Już pisząc ten post doznaję jakiegoś wewnętrznego poruszenia; serce i dusza rwą się do tego słonecznego miejsca.
Powstały w 1723-1726, w celu połączenia kościoła św. Trójcy, z placem hiszpańskim, w Rzymie.
Są jedna z głównych atrakcji Rzymu. Podobno nie wolno na nich siadać. Ludzie, nie stosują się jednak do tego zakazu!
Turyści siadają na nich z ochotą- czasami problemem jest przejście między nimi. Schody są szerokie więc wyobraźcie sobie ilu ludzi na nich odpoczywa.
Wieczorami i nocą piją tam alkohol. Gdy około 21:00 zmierzałam na sam ich szczyt z pizzą w ręku, policja rozganiała siedzące osoby, ale to poskutkowało tylko na chwilę.
W 2015 roku schody zostały odrestaurowane, a od 2019 istnieje zakaz siadania na nich.
Schody Hiszpańskie są tak charakterystycznym miejscem, że kręcone są na nich sceny do filmów, organizowane wesela, sesje zdjęciowe itd. Ciężko jest jednak złapać moment kiedy nie ma na nich ludzi. Oczywiście COVID nieco przerzedził tłumy turystów, ale wciąż było ich sporo. Schody Hiszpańskie były pierwszym miejscem na którym miałam sesję.
Fontanna Baraccia znajduje się przed schodami. Stojąc obok niej, przed nami roztacza się widok na schody. Fontanna została zbudowana w pierwszej połowie XVII wieku. Nawiązuje do powodzi, która zalała Rzym w 1598 roku. Fontanna nawiązuje do tego wydarzenia, przedstawiona jest jako mała łódka, zatopiona przed schodami.
Najbardziej rozpoznawalna fontanna w Rzymie! Robi wrażenie! Szczerze powiedziawszy przypomniała mi fontannę przy jednym z hoteli w Las Vegas, kto wie może był to Cesar Palace, w którego podziemiach byłam. Zapewne to jej kopia (ta w vegas, to kopia) lub zbliżona budowla.
Kilkakrotnie przeszłam obok tej fontanny, miałam tam też przystanek na zdjęcia i zawsze był tam tłum! Nawet, w nocy! Wydaje mi się, że dobrze jest zastosować radę z przewodników turystycznych i udać się tam wcześnie rano, jeśli rzeczywiście zależy nam na bardziej kameralnych warunkach.
Warto zobaczyć ją zarówno w świetle dziennym jak i pod osłoną nocy, jest pięknie podświetlona.
Czas na odrobinę historii. Fontanna powstała w latach 1732-1762, na miejscu wcześniejszej. Ma 26 metrów wysokości 20 metrów szerokości. Zgodnie z tradycją turyści wrzucają do fontanny pieniądze, które później są wyławiane i przekazywane Caritas. Surowo zabrania się wejścia do fontanny, grozi to grzywną.
Już po powrocie do Islandii dowiedziałam się, że UWAGA! Aby wrócić do Rzymu (szanse są wtedy na pewno większe) należy stanąć tyłem do fontanny i wrzucić do niej 1 euro prawą ręką przez lewe ramię. Miejmy nadzieję, że mimo tak koszmarnego niedopatrzenia, wrócę tam jeszcze bo przecież “Wszystkie drogi prowadzą do Rzymu”.
To był główny punkt mojej wycieczki, ale zmieniłam zdanie. Najpierw przez czas, a później było już za późno, aby tam wejść (zwiedzanie miejsc, które chcę zobaczyć trwa około 3,5h). Podziwiałam je więc z zewnątrz. Robi wrażenie. Wiele lat temu często śniło mi się koloseum więc cieszę się, że w końcu dane mi było zobaczenie go na żywo. Myślę, że każdy z Was, w większym lub mniejszym stopniu wie co działo się za murami tego przybytku. Tutaj coś o budynku.
Jako osoba, która nie była w środku nie chcę na razie pisać więcej o tym miejscu. Zrobię to gdy je odwiedzę. Wtedy to, w tym miejscu pojawi się UZUPEŁNIENIE 🙂 Na razie mogę zaoferować Wam jedynie zdjęcia z zewnątrz oraz zostawić Was z tym niedosytem informacji.
Odwiedziłam koloseum, a nawet posunełam się o krok dalej i zeszłam do podziemi. Przeczytacie o tym tutaj!
Dzięki temu wiem, że to natura jest dla mnie. Mogłam chodzić po wiecznym mieście wiele godzin. Oglądać tą zachwycająca architekturę, a jednak udałam się do ogrodów, miejskiego parku. Spędziłam tam około cztery godziny w ciągu dnia i pięć nocą. Byłam zachwycona zielenią trawy, ciszą, spokojem. Pijąc kawę usiadłam na jednym z kamieni i słuchałam występu pewnej dziewczyny. W ogrodach wszystko zwolniło. Nie było tłumów ludzi.. spokój, śpiew ptaków, bezpieczeństwo. Zieleń działa na mnie jak kocyk zarzucony na barki, w zimowy dzień. Cudownie było odwiedzić to miejsce! Dwa razy 🙂
Na terenie ogrodów znajduje się villa Borghese z kolekcją dzieł sztuki, wstęp do niej jest płatny i wymaga rezerwacji.
Obok ogrodów jest z kolei Piazza del Popolo – jeden z ładniejszych rzymskich placów. W jego centralnym punkcie stoi zabytkowy egipski obelisk, a w południowej części dwa identyczne kościoły. Najlepsze jest to, że nie trafiłam tam w dzień tylko nocą, ale widok był był tego wart. Gdybym pojechała do domu ostatnim autobusem to nie zobaczyłabym tego co widziałam. Posłuchałam intuicji, a ona nie wykazywała żadnego sprzeciwu. Dobrze jest jej zaufać.
“…Ogrody Borghese powstały w XVII w. na terenie winnic należących do kardynała Scypiona Borghese. Stojąca na terenie ogrodów willa Borghese należała właśnie do niego. Rozległy park miejski jest dostępny za darmo i pozwala odpocząć latem od upału. Można się tu schować w cieniu piniowych drzew i podziwiać rzeźby oraz budynki stylizowane na antyczne…” – lazurowyprzewodnik.pl
Ogrody to świetne miejsce do odpoczyku od miejskiego tłoku, złapania oddechu po zanurzeniu się w zatłoczonych ulicach Rzymu.
Uliczki, do których zaprowadziły mnie stopy. Nie myślałam gdzie chcę iść, szłam tam gdzie mi się podobało bez map google. Nie napiszę tutaj jak się nazywały bo nie notowałam tego (tak, jestem złą blogerką), ale wszystkie były w centrum, w okolicach Koloseum czy ogrodów Bergehense.
To tutaj doznałam jedzeniowego orgazmu! Pomidory… o matko, te pomidory! Najlepsze jakie jadłam w całym swoim życiu. Mogłabym je jeśc jak jabłka, wgryzając się, w ich delikatną skórkę! To coś co MUSICIE zjeść! Może to tez miec pewne minusy. Ja od czasu spróbowania pomidorów i włoskiej kuchni, nie mogę o niej zapomnieć. Los nie jest mi jednak przychylny bo grafik w mojej pracy i możliwość lotu aby znowu zaznać przyjemności jedzenia są całkowicie niedopasowane.
TAK! Poleciałabym do Rzymu tylko po to by jeszcze raz poczuć smak tych pomidorów. Plus pół litra wina za 3 euro, w restauracji? Ręcznie robiony makaron, zapach pizzy na ulicach… Jak mam za tym nie tęsknić? Czasami śnią mi się te pomidory…
Chcę polecić Wam restaurację, gdzie jedzenie było doskonałe. Zamówiłam najprawdopodobniej wegański makaron, który i tak został posypany parmezanem czy innym serem, obsługa posypałą go z automatu, ale ciężko ich za to winić. Następnym razem zamówię ravioli z pomidorami i szpinakiem! Jak mogłam przeoczyć to w menu.
Spójrzcie jednak na ten niewielki kawałek chleba – moją przystawkę. Gdy ją zobaczyłam, podniosłam powiekę z rozczarowaniem, ale wszystko zmieniło w trakcie pierwszego kęsa. Jakby orkiestra zaczęła grać koncert, w mojej głowie. Tak. Zakochałam się we włoskich pomidorach, a teraz myśląc o nich cieknie mi ślinka. Dlatego tak długo piszę ten post.
A więc..restauracja, w Rzymie z przepyszną kuchnią, miłą obsługą i niewielkimi cenami to Trattoria.
Nie przesadzę jeśli powiem, że Rzym ma w sobie TO COŚ! Oczywiście jest tam również masa bezdomnych śpiących w różnych miejscach i sporo śmieci, ale to niestety, nieodłączny element wielkich miast.
Z chęcią odwiedzę to miasto jeszcze kilkakrotnie. Ogółem Włochy są fascynujące! Marzy mi się aby zobaczyć je całe. Urzekli mnie ludzie, architektura, kuchnia i to uczucie… jakbym już tu kiedyś była.
Odwiedź mój instagram i koniecznie polub fp
3 Comments
[…] gdy pierwszy raz byłam w Rzymie (październik 2021) , miasto było wtedy wyludnione jak na stolicę Włoch i… czyste. […]
[…] Rzym, to nie tylko wyśmienita kuchnia, zjawiskowa architektura, wylewające się ze śmietnika odpady czy chmara turystów. Rzym, to też anioły. Niebiańskie istoty, które spotkać można w wielu miejscach w Wiecznym Mieście. Opiszę tutaj te najbardziej spektakularne, które przyprawiają mnie o dreszcze. […]
[…] wypatrzyłam już w pażdzierniku, gdy w Rzymie znalazłam sie po raz pierwszy. Czułam się jakby przyciągała mnie jakaś nieokreślona siła. Widziałam ją z niemal każdego […]