Dzisiaj zapraszam Was do opuszczonego miasta Djupavik, znajdującego się na Fiordach Zachodnich- mojej ulubionej części Islandii!
Niektórzy z Was pewnie jeszcze pamiętają wpis o Djupaviku z 2019 roku. Wtedy jedynie “musnęłam” temat tego miasta. Przebywałam, w nim gdy wyglądało jak plan filmowy z produkcji grozy! Pierwszego dnia znowu mnie to spotkało! Nie czułam radości bo tym razem chciałam odkryć nieco więcej. Na szczęście opłacało się czekać na kolejny dzień bo oto rano wstało słońce!
Przywitałam nowy dzień z kubkiem gorącej kawy, a później wyruszyłam do nawiedzonego miasta. Djupavik jest zwany “najsamotniejszym miastem w Europie”. Muszę przyznać, że nie chciałabym tam mieszkać, ale dwa miesiące z laptopem,, zamknięta w tym dziwacznym hotelu o tej samej nazwie co miasto, to byłoby to! W tym miejscu narodziłyby się fascynujące opowieści grozy, tego jestem pewna.
Djúpavík oferuje zapierającą dech w piersiach scenerię. Oprócz hipnotyzujących krajobrazów naprawdę fascynująca jest historia tego miejsca. Zaczyna się od roku 1917 – wcześniej miasteczko zamieszkiwała tylko JEDNA RODZINA. W 1917 r. najwybitniejsi mieszkańcy okolicy wybudowali fabrykę peklowania śledzi. Jak zostało powiedziane podczas wycieczki po fabryce Śledzi w Djupaviku- połów śledzi to bardzo ryzykowny interes.
Ławice mogą zmienić miejsce pobytu lub zostać całkowicie wyłowione. Ze względu na zawirowania jakie przechodził przemysł, fabryka śledzia została zamknięta do lat 20. XX wieku. W międzyczasie miejsce to było świadkiem kilku zmian, takich jak budowa nowej fabryki i gwałtowny spadek w branży śledzia pod koniec lat 40. XX wieku. Djúpavík jest częścią Árneshreppur. Z zaledwie 53 mieszkańcami jest to najmniej zaludniona gmina w Islandii. Rozprzestrzenia się jednak na dużym obszarze, obejmującym prawie 780 kilometrów kwadratowych.
Wielu obywateli przybyło do Djúpavíku w latach 80-tych. Ásbjörn Þorgilsson i jego żona Eva Sigurbjörnsdóttir, trzecie pokolenie byłego mieszkańca Djúpavíku, odkupili fabrykę śledzi. Pięknie wyremontowali fabrykę i zamienili jej część na hotel mający wesprzeć rosnącą turystykę w okolicy. Para, która przybyła z Reykjaviku, uczyniła z tego miejsca wielką atrakcję. Zarówno oni, jak i ich pracownicy dbają o środowisko i dziedzictwo kulturowe tego miejsca. Jeszcze w 2016 roku Hotel Djúpavík był jedynym ekologicznym obiektem turystycznym w Strandir.*
Para ta nadal prowadzi hotel, zajmuje się fabryką. Ich zięć organizuje wycieczki po fabryce. Są jedną, wielką zżytą rodziną zamieszkującą to niezwykłe miasto. Istnieje spore prawdopodobieństwo, że uzyskają większe wsparcie od Państwa gdyż Fabryka Śledzia jest miejscem historycznym, wygląda imponującą i ma wiele ciekawych zakątków. Niestety, gdy fabryka upadła i nikt nie opiekował się budynkiem, stopniowo został on wyniszczany przez miejscowych rozrabiaków(nie tylko). Wybite zostały wszystkie okna itd. Obecnie rodzina sprawująca pieczę nad fabryką stara się doprowadzić ją do lepszego stanu, ale do tego potrzebna jest duża suma pieniędzy, a upływający czas nie jest łaskawy dla Fabryki.
Ciekawostką jest to, że Hotel Djupavik to dawne miejsce, w którym mieszkały kobiety pracujące w fabryce śledzi.
Szczerze polecam wycieczkę po opustoszałej fabryce. Zobaczysz tam przeszłość, upływający czas. Na mnie największe wrażenie zrobiła historia o kobietach pracujących w tej fabryce. Była to niezwykle ciężka praca, bez odpowiedniego ubioru, bo kobietom w tamtych czasach zabronione było wiele. Pracowały niemal codziennie po 12-14 godzin, a mimo to na ustach miały uśmiech, a w dni wolne bawiły się jakby jutra miało nie być 😉
Przewodnik opowiadał nam historię o kobiecie z innej części Islandii, która turystycznie odwiedziła fabrykę. Mówiła, że świetnie się bawiła! Pracowała w zimnie, czternaście godzin, często bez ciepłego posiłku i pamiętała to jako dobrą zabawę. Bo zdarzały się potańcówki, wszyscy sobie pomagali, a gdy praca dobiegła końca wielu obecnych tam ludzi połączyło się w pary. W końcu wszyscy byli młodzi, spragnieni zabawy, pełni życia.
Potrafisz wyobrazić sobie takie życie? My narzekamy na ośmiogodzinną pracę za biurkiem. Nie doceniamy często tego co mamy dopóki tego nie stracimy.
Z pewnością kobieta z fabryki śledzia stosowała pewnego rodzaju wyparcie, nie pamiętając tych dni gdy trzeba było pracować, panował przeszywający chłód, a ona była tak wycieńczona, że nie mogła chodzić, to brzmi podobnie jak pamięć o porodzie (nie rodziłam, ale kobiety często wypierają ten ból którego doświadczyły).
W Starej Fabryce jest również Wystawa Artystyczna. Każdego Roku mnóstwo młodych artystów wysyła wiadomości do właścicieli Fabryki. Chcą się troszczyć o wystawę. Doświadczyć tego opustoszałego miasta, poczuć tajemniczość, żyć jak w starej produkcji filmowej. Wystawa jest otwarta dla wszystkich 😉 Na górnym piętrze, na samym końcu korytarze, gdzie znajduje się zardzewiała maszyna, możemy zobaczyć kreski zrobione na niej scyzorykiem, najprawdopodobniej odliczające dni do końca.
Jeżeli będziesz odwiedzać Fiordy koniecznie odwiedź Fabrykę. Teraz, w czasach COVID była to tylko jedna wycieczka o 10:00 rano. Cały dochód idzie na renowację przetwórstwa śledzia.
Odwiedzając Djupavik dobrze jest również wybrać się wycieczkę “nad miastem”. A dokładniej na wspinaczkę i okrążenie Djupaviku. Możemy go wtedy zobaczyć z całkiem innej perspektywy. Jeżdżąc po Giordach Zachodnich, sporo czasu spędzmay w samochodzie. Wycieczka na górę sprawi, że poczujemy bicie serca, adrenalinę, to wszystko co przypomni nam, że żyjemy. Lepiej i mocniej doświadczymy również natury, która na Fiordach zapiera dech w piersi.
Pierwszego dnia pomimo deszczu, mgły i wiatru spróbowaliśmy wspiąć się na górę, ale wycofaliśmy się niemalże na początku. Pogoda była bezlitosna. Mnie oczywiście to bawiło bo skojrzyło mi się to z Vikiem (za każdym razem zła pogoda).
Wyprawa, z przerwami na zachwycanie się krajobrazmi trwała około dwóch i pół godziny, bez jakiegokolwiek pośpiechu bo w końcu były to krótkie islandzkie wakacje, “city break”. Tutaj możesz sprawdzić trasę oraz rozważyć czy chcesz ją obrać w przyszłości.
Po wspinaczce oraz nacieszeniu oczu obłędnymi widokami możesz odwiedzić jedyną restaurację, w okolicy, Hotel Djupavik. Miła obsługa, domowa atmosfera, ale przede wszystkim uczucie jakbyśmy przebyli podróż w czasie!
P.S restauracja oferuje również wegańskie danie. Jak na miejsce na totalnym odludziu, nie ma na co narzekać 😉 Więc drodzy weganie, nie kręćcie nosem tylko cieszcie się, że możecie zjeść cokolwiek ciepłego 😉 Mi smakowało 😀
Miejsce to oferuje również darmową kawę oraz herbatę dla zagubionych dusz 😀
Mimo dodania tak wielu zdjęć czuję nieodsyt, ale poczekam do koeljnego postu aby zabrać Was raz jeszcze w podróż na unikalne Fiordy Zachodnie <3
2 Comments
[…] To tutaj złapano najwięcej osób parających się magią. W tym miejscu, w Islandii można też najbardziej poczuć magię. Najlepiej odczuwalna była w Djupaviku i okolicach. Z chęcią wybiorę się tam znowu za rok, gdy będę żegnać się z Islandią. Djupavik to doskonałe miejsce do zaszycia się, z dala od cywilizacji, o czym możecie przeczytać, w ostatnim wpisie. […]
[…] coś nowego, nie ten chaos, który mam w głowie i zimna, ciemna aczkolwiek wciąż zjawiskowa, Islandia […]