Hej,
Wróciłam po tygodniowym „urlopie” w Polsce; jeszcze bardziej zmęczona i bez życia, ale zadowolona z możliwości spotkań z bliskimi i załatwieniu spraw związanych ze swoim zdrowiem.
Dziś miałam dodać kolejną relację z południa, ale uznałam, że podzielę się z Wami moimi przemyśleniami co do mieszkania na emigracji – w końcu siedzę na kwarantannie więc mam czas 😉
Ja tak naprawdę nie czuję przynależności ani do Polski ani do Islandii. Zwykle miałam mieszane uczucia wracając do ojczystego kraju, ostatnim razem natomiast niezmiernie się cieszyłam, ale mogło to być związane z ciągłym pobytem w pracy, brakiem czasu na robienie swoich rzeczy; tworzenia, pisania, przemyślenia i oczywiście tęsknotą za bliskimi mi osobami.
Polska kojarzy mi się z nieustannym zawrotem głowy. Codzienne spotkania ze znajomymi, przyjaciółmi, rodziną, wizyty lekarskie, gonitwa po sklepach aby jak najszybciej z nich wyjść bo w końcu już trzeba biec na kolejne spotkania. To tak jakby rok wpakować w tydzień czy dwa, a i tak zawsze ktoś jest poszkodowany bo się z nim nie spotkałeś.
Najbardziej lubię te pierwsze spotkania, kiedy czuję radość i nie jestem zmęczona.. każde kolejne jest coraz bardziej męczące, ale nigdy ich nie odwołuję o ile nie mam wyraźnego powodu (odwołany lot itd) BO WIEM, że kolejna taka okazja może zdarzyć się za rok czy dwa. Czasami poświęcam czas niewłaściwym ludziom i wtedy pojawia się wielki żal, że w końcu mogłam spotkać się z kimś całkiem innym kto naprawdę miał ochotę się ze mną zobaczyć. Czasami tak jest, że z biegiem lat i niemal zerowym kontaktem oddalamy się od siebie… Ludzie się zmieniają – ja bardzo się zmieniłam na przestrzeni lat i nie znajduję już wspólnych tematów z niektórymi z moich dawnych dobrych znajomych, myślę że oni też 🙂
Polska kojarzy mi się ze zobowiązaniami, z ciągłymi pytaniami – co dalej? – kiedy ślub? – kiedy dzieci? -to już najwyższy czas – kiedy wrócisz, wiesz..w tym wieku? Kiedy znajdziesz sobie prawdziwą pracę? Co chcesz robić? Bo chyba nie pisać?
Zazwyczaj liczę wtedy w głowie do 10., zaczynam się śmiać lub( gdy mój nastrój nie jest zbyt dobry) przestaję się odzywać. Te pytania słyszę za każdym razem gdy jestem w Polsce i cholernie męczą..czasami dostaję je jeszcze na komunikatorach, za każdym razem jest to samo.
Wiem co sprawia mi szczęście. Jeżeli ludzie są szczęśliwi pracując na etacie, mając to pozorne bezpieczeństwo, spędzając czas w betonowym mieście i odpoczywając po pracy to świetnie.. każdego uszczęśliwia coś innego, niektórzy nie wyobrażają sobie wyjścia ze swojej strefy komfortu,a inni są po prostu szczęśliwi prowadząc takie życie – ja to rozumiem, ale nie robię “wielkich oczu”, nie zadaję pytań, które wyraźnie pokazują moją niechęć do takiego wyboru. Każdy ma jedno życie, przeżywa je jak chce – tylko dlaczego mój wybór jest gorszy od tych bezpiecznych? Czeka mnie dużo więcej pracy, samokontroli, motywacji, ale i szczęścia – sama droga cieszy. Oczywiście, coś może pójść nie tak, już było tak nie raz, ale takie jest życie – nieprzewidywalne 😉 Nie chodzi o to aby schować się gdy szaleje burza, ale o to by nauczyć się tańczyć w deszczu.
Im więcej dostaję pytań o ślub i dzieci tym bardziej zamykam się w sobie i coraz mniej chce mi się pisać do domów weselnych 🙂
Zapewne wrócę do Polski, ale tylko wtedy gdy kupię mały drewniany dom na skraju lasu/jeziora/morza, z pięknym widokiem, z dala od miasta. W mieście, na etacie dusiłabym się, nie lubię miast. Śmiało mogę stwierdzić,że ich nie cierpię. Pierwsze dni w Katowicach były jednak zachwycające! Tyle możliwości, pyszne wegańskie jedzenia, ogromny wybór, wszystko ma smak! Czułam się jak w disneylandzie. Po dwóch dniach nie chciałam już tam być 🙂
W Polsce zawsze na jakiś czas jestem też u rodziców, w pięknej, urokliwej dolinie, otoczonej górami. Soczysta zieleń, śpiew wiatru, góry , jazda pociągiem do rodziców (uwielbiam to), wyłaniające się góry.. czuję jak zapiera mi dech z zachwytu. Wszystko jest tak bardzo inne od ogołoconej z drzew Islandii z łysymi górami (Islandia oferuje wiele innych zapierających dech w piersiach widoków).
Islandia… Nie mogę w niej zostać z przyczyn zdrowotnych, a czy bym chciała? Po pobycie tutaj dwa lata mogę szczerze powiedzieć NIE. 🙂 Chciałabym mieć tutaj mały dom i móc przyjeżdżać na trzy miesiące w roku, to wszystko 🙂 pracować gdzieś tutaj – NIE. Zawsze jednak jestem nieziemsko szczęśliwa gdy wracam.
Teraz chciałam zostać dłużej w Polsce, ale odwołano loty przez pandemię i w dzień wylotu cieszyłam się, że wracam. Islandia to powrót do spokoju…(o ile akurat nie trwa sezon). Islandia jest piękna, tajemnicza, pełna zagadek… Mogę śmiało powiedzieć, że tak samo jak Polska to mój dom. W jakiś sposób należę tutaj i tutaj, jednocześnie nie czując przynależności, w żadnym z tych miejsc – w żadnym z tych Państw nie chciałabym mieszkać cały rok; jestem zawieszona pomiędzy nimi. W zimie lubię wyjeżdżać do tych ciepłych, kolorowych słonecznych krain .
Tak, jestem szczęśliwa na Islandii, ale wiem, że nie chcę zostać tutaj na zawsze.. tak, kocham Polskę, ale wiem, że nie chcę w niej być na zawsze i że obecnie nie jest to miejsce dla mnie – będzie gdy będę miała swój cichy zakątek 😉
Czy są tu inne osoby tkwiące w zawieszeniu?
Jak Wam żyje się na emigracji?
W jakim kraju jesteście?
Dajcie znać czy podobał Wam się ten post, kolejny będzie relacją z południa, ukaże się w czwartek!
P.S W większości postów nie widać teraz zdjęć, problem jest naprawiany, niebawem wszystko powinno działać.
11 Comments
Nie żyje w zawieszeniu jednak Twój wpis mnie poruszył bo często mam podobne odczucia… Presja ze strony bliskich to chyba niekończąca się historia jak nie ślub to dziecko a potem znajdą się kolejne powinnosci wynikające z wieloletniej tradycji społeczności… Nie rozumiem, że młodzi ludzie też podążają tym tropem i nie czują się niezręcznie zadając tak osobiste pytania i narzucając komuś wolę, której często sami nie wypełniają…. Podobna sytuacja ze znajomymi-wszyscy się zmieniamy i sytuacja kiedy czujemy się w nieodpowiednim miejscu i czasie z nieodpowiednią osobą, która znamy od lat jest dla mnie tak dziwnym uczuciem jakiego jeszcze nie potrafię określić 🙂 powodzenia i 3mam kciuki za realizację planów po swojemu 🙂 może niebawem będziesz na krawędzi nie tylko Polski i Islandii ale i następnego kraju 🙂 pozdrawiam
Cieszę się, że wpis Ci się spodobał. Tak, presja ze strony bliskich to doprawdy niekończąca się historia… ja o emeryturze to słucham już od 23. roku życia niezmiennie. Dziękuję! Kto wie gdzie mnie jeszcze życie poniesie 😉 Miał już być inny kraj, ale uznaliśmy, że zostaniemy już tutaj te dwa lata, a później Polska, a dalej… kto wie? 😉
Hej, przypadkiem natrafiłam na Twojego bloga poprzez islandzkie swetry 😂
Mieszkam na Islandii od półtora roku i mam takie same odczucia jesli chodzi o przynależność gdziekolwiek, zmiany i pobyty w Polsce. Dużego parcia “słownego” ze strony rodziny nie mam, ale i tak czuje presje społeczeństwa w Polsce, a co gorsza pózniej zaczynam na chwile tak samo myśleć … na szczescie na chwile.
Powodzenia !
Najważniejsze to nie dać się zwariować i pracować nad pewnością siebie. Gdy będziemy czuć ją w 100% to wtedy nie będziemy już myśleć tak jak reszta, nawet przez chwilę (też tak mam, że zaczynam tak myśleć, ale potem wracam na Islandię, uspokajam się i jest o wiele lepiej). Tobie również! <3
[…] beztroska, a rum lał się strumieniami. Dlatego dzisiaj coś innego podobnego do postu “Życie na emigracji”. Z radością mogę Was też poinformować, że przeszłam nabór do portalu Polki na Obczyźnie. […]
Mam dosc podobne odczucia. Choc dla mnie wizyty w Polsce to tez okazja do odpoczynku. Moze dlatego ze zawsze staram sie byc co najmniej miesiac i nie musze wtedy pracowac. I w koncu jestem w kraju w ktorym nie musze uzywac codziennie samochodu a nawet wcale. I jak dla mnie spotkan ze znajomymi ktorych widze rzadziej niz raz w roku nigdy za wiele… Ale fakt z niektorymi kontakt sie urwal i to glownie przez moja nieobecnosc. Mieszkam juz od kilku lat w NZ i zazwyczaj tez duzo podrozowalem ale wiadomo teraz nie bylo duzo mozliwosci. Dizeki covidowi w Polsce nie bylem przez to juz dwa lata… I juz sie nie moge doczekac kolejnej wizyty.
Och, jak byłam na trzy miesiące to też odpoczęłam 🙂 jeśli ma się miesiąc to jest dobrze, ale często miałam tak, że tylko na tydzień lub dwa więc ciągły bieg 🙂 Mam nadzieję, że już niebawem będziesz mógł odwiedzić Polskę, podobno wszystko powoli się otwiera, więc będzie inaczej niż w moim wypadku 🙂 Miło jest wracać do Polski 🙂 Mieszkasz w Nowej Zelandii? Wooow!!! Chyba nawet do Ciebie napiszę bo ja strasznie chcę tam lecieć!!! Tylko przeZ COVID jest problem z wizami 🙂 napiszę na pewno, jestem bardzo ciekawa Twojego życia i odczuć na temat kraju w którym żyjesz 😉
Jasne. Pisz smialo! Ja z kolei zawsze marzylem o odwiedzeniu Islandi! Milo jest wracac ale tak samo jak Ty potem mam terror wewnetrzny jak pomysle o wizycie w jakims urzedzie czy mniejszym sklepie i nie bede mial dokladnej reszty i zostane okrzyczany… W moim przypadku tydzien to trzeba poswiecic na same loty i dostosowanie sie do zmiany czasu, takze zawsze planuje co najmniej 4 tygodnie. Z wyjazdem do Polski ogolnie chyba problemu by nie bylo. Bardziej chodzi o powrot do Nowej Zelandii, ktora jak narazie jest otwarta tylko na Australie. Wszyscy inni musza przechodzic dosc droga, platna dwutygodniowa kwarantanne i mimo ze zaczely sie jakies szczepienia to nie ma zadnych informacji czy i kiedy bedzie mozna wjezdzac normalnie…
[…] mi się ważne. Mamy remis! Zarówno Polska jak i Islandia mają jasne i ciemne strony. Zapraszam tutaj aby przeczytać jak wygląda życie na […]
[…] Często pytacie jak to naprawdę jest na emigracji… czy nie czuję samotności? wyobcowania? tęsknoty za ojczyzną? Kilka razy pisałam już artykuły na ten temat dla “Polki na obczyźnie”; o tym jak jest na Islandii oraz czy czuję się szczęśliwa. Na blogu, w kategorii “Przemyślenia” również możecie przeczytać co nieco o tym jak mi się tutaj żyje. […]
[…] gotowy na życie z dala od Polski? Od tego wszystkiego co do tej pory znałeś; kultury, przyzwyczajeń ludzi? Jako emigrant nigdy […]